Jak już zauważył jeden z komentatorów, rzecznik prasowy GIODO Małgorzata Kałużyńska-Jasak robi co może, by walczyć z własnym urzędem na rzecz Kościoła. Dba mianowicie o to, by prawo kanoniczne przeważało nad polskim. „W zakresie nieuregulowanym przepisami KPK(anonicznego) zastosowanie znajdą zasady wynikające z ustawy o ochronie danych osobowych” – cytuje ją „Dziennik Gazeta Prawna”. Pani Małgosia chciałaby pytać biskupa Pieronka czy wolno stosować ustawę.

13-go października 2008 r. „Dziennik Bałtycki” doniósł, że z powodu uznania przez Polskę prawa kanonicznego – którego rzecz jasna żaden sąd nie może nawet interpretować – przed zarzutami kryminalnymi uratował się abp Tadeusz Gocłowski, zamieszany po uszy w aferę z praniem lewych pieniędzy.

Grupa prokuratorów poważnie rozważała, czy włączyć do sprawy osobę metropolity. W związku z tym odbyło się wiele narad. Śledczy musieli rozwiązać istotny problem: czy w przypadku abp. Gocłowskiego nadzorowanie majątkiem podległej mu instytucji regulują przepisy prawa karnego, czy też kanonicznego, którym prokuratura nie może się posługiwać?

Ostatecznie śledczy doszli do wniosku, że w grę wchodzi jedynie prawo kanoniczne. – Jestem jednak ciekaw, jak zareagowałby sąd na zarzut z kodeksu karnego? – zastanawia się jeden z gdańskich prokuratorów. – To bardzo ciekawy problem natury prawnej.

Do podobnej aberracji urząd państwowy chce właśnie doprowadzić. Tymczasem GIODO składa następującą przysięgę: „Obejmując stanowisko Generalnego Inspektora Ochrony Danych Osobowych uroczyście ślubuję dochować wierności postanowieniom Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej, strzec prawa do ochrony danych osobowych, a powierzone mi obowiązki wypełniać sumiennie i bezstronnie„.

Śmieszy, tumani, przestrasza – i to najlepsze określenie – jej druga wypowiedź: „Osobie, która chciałaby wystąpić z Kościoła, nie przysługuje prawo żądania usunięcia jej danych osobowych z ksiąg kościelnych. Zastosowanie ma tu Kodeks Prawa Kanonicznego a nie ustawa„. W normalnym kraju za coś takiego byłaby już zwolniona. A oto jak wygląda to „zastosowanie Kodeksu Prawa Kanonicznego” w normalnym procesie – [kliknij].

To co mówi pani Małgorzata Kałużyńska-Jasak to zdrada urzędu, Polski i Konstytucji. Jeśli zaś ktoś woli śmiech przez łzy polecam komentarz „Wiedźmy” z pardon.pl:

W związku z powyższym mam krótki apel do GIODO: w robocie, za pieniądze polskiego podatnika pracujemy w oparciu o przepisy polskie. Prawa kanoniczne, koraniczne, Kodeks Hammurabiego* i tajniki budowy modeli z napędem elektrycznym zgłębiamy w chałupie.

——————————–
* Jak tak dalej pójdzie, pleban zbierający dane apostaty udowodni apostacie że ten, wcale nie jest apostatą i z pełną aprobatą radosnego GIODO obetnie mu ucho. 😛

Facebook Comments

Website Comments

  1. Adam Wojtkiewicz
    Odpowiedz

    Szkoda, że nie przetestowali jak by sąd zareagował na zarzut z kk. Kierowali się widocznie zasadą, że agenci Watykanu nie podlegają prawu polskiemu. Masakra.

  2. admin
    Odpowiedz

    Każda sprawa z biskupem w tle jest polityczna. Prokurator też człowiek – nie chce zwichnąć sobie kariery. Bezpieczniej uznać, że „nie można” czyli postawić dupokrytkę przed samym sobą. I to właśnie przez lata robiło dwóch GIODO. Aż do teraz.

  3. Zbigniew
    Odpowiedz

    Biskup jest obywatelem Watykanu mniemam, że posiada immunitet dyplomatyczny który upoważnia władze kraju w którym popełnił przestępstwo kryminalne do wydalenia go?

Post a comment