Kościół katolicki – tak jak i wszystkie inne – ma prawo do przetwarzania danych osobowych swoich członków. Formalnie zaczyna się ono wraz z „zapisaniem się” do niego czyli sakramentem chrztu. Od tego dnia Kościół może gromadzić o dziecku niemal dowolne dane. Zawsze można podciągnąć jakąś kategorię danych, np. stan zdrowia, pod działalność parafii. Kończy się zaś kiedy przestaje dotyczyć „wyłącznie członków tych organizacji lub instytucji albo osób utrzymujących z nimi stałe kontakty w związku z ich działalnością„, jak ujmuje to ustawa o ochronie danych osobowych. Początek jest więc jasny. Koniec rozpływa się jednak we mgle. Artykuł z 24-go czerwca 2007 r. w USA Today „Czy naprawdę mamy 64 miliony amerykańskich katolików?” w unikalny sposób odsłonił skalę problemu. Wniosek – kościelne bazy danych są całkowicie niewiarygodne. Sama idea przetwarzania danych osobowych wiernych napotyka na poważne praktyczne trudności. Autorka odkryła m. in.:

– katolicy przeprowadzając się nie informują o tym starej ani nowej parafii,

– parafie nie mają informacji o części zmarłych i nadal liczą ich jako członków (także wysyłając do zmarłych druki przelewów),

– niewierzący i konwertyci rzadko korzystają z procedury „Actus formalis defectionis ab Ecclesia catholica”.

Tymczasem liczba osób określających się jako „byli katolicy” to w USA 10 milionów. Z drugiej strony „na plus” trzeba policzyć imigrantów biorących udział w mszach, ale nie figurujących w kościelnych bazach danych (w Polsce ten efekt jest oczywiście marginalny). W praktyce dokładność danych z poszczególnych diecezji zależy od pieczołowitości biskupa, który może nakazać ich okresowe rewizje. Spośród rzeszy osób, które przestają identyfikować się z Kościołem i „po prostu nie chodzą na msze” tylko niewielka część formalnie to komunikuje, pozwalając proboszczom uaktualnić bazę danych. Zamiast być im wdzięcznym Konferencja Episkopatu Polski robi wszystko, by ich do tego zniechęcić i aby kościelne bazy danych były nieaktualne. Odstraszanie od zmiany swoich danych osobowych to jednocześnie odstraszanie od aktualizacji bazy danych w której się one znajdują. W ten sposób słynna instrukcja KEP stała się ciosem w jakość kościelnych baz danych w ogóle. Na szczęście problem można rozwiązać. Wystarczy przerwać tę świadomą politykę odstraszania. To nie tylko prawo obywateli, ale i obowiązek GIODO.

Facebook Comments

Post a comment