Pan Zbigniew z Krakowa to niespokojna dusza. Nie tylko jako jedna z niewielu osób w Polsce napisał w sprawie wystąpienia z Kościoła katolickiego do Generalnego Inspektora Ochrony Danych Osobowych i uzyskał kompromitującą Michała Serzyckiego odpowiedź. Uznał także przetwarzanie jego danych osobowych przez Archidiecezję Krakowską za… przestępstwo przeciwko wolności sumienia i wyznania. Prokuratura zaś tak się na sprawie poślizgnęła, że wykryła słaby punkt w instrukcji biskupów dotyczącej apostazji.

Sprawa zaczęła się 25 czerwca 2006 roku. Pan Zbigniew wysłał do parafii pw. św. Józefa przy ul. Zamoyskiego 2 w Krakowie i do Kurii Metropolitalnej list z żądaniem usunięcia jego danych osobowych. Notariusz kurii, ks. Krzysztof Tekieli, odesłał go do procedury kościelnej, którą Kościół właśnie zaczynał wypracowywać. Powołał się przy tym na art. 4 ustawy o ochronie danych osobowych w związku z art. 5 Konkordatu. Był to „gotowiec” kurii do zbywania apostatów, którego użyto także później. Znamienne, że w Polsce kuria powołuje się na ustawę o ochronie danych osobowych a urząd, który ma jej bronić – na prawo kanoniczne. Teraz widać, że służyło to także jako odstraszacz sądów, ponieważ wiadomo, że gdziekolwiek pojawia się Konkordat jest kościelną „Grubą Bertą” przeciwko ustawom. 4 lipca 2006 roku pan Zbigniew zawiadomił Prokuraturę Rejonową dla Krakowa-Podgórza o tym, że Archidiecezja Krakowska naruszyła art. 194 kk, który mówi „Kto ogranicza człowieka w przysługujących mu prawach ze względu na jego przynależność wyznaniową albo bezwyznaniowość, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2„. Do pisma wrzucił istny granat – powołał się na swój zły stan zdrowia i konieczność unikania stresu. Tak sprawa o sygnaturze akt I Ds 2033/06 trafiła do Pani Asesor Anny Filipek-Woźniak. 8-go sierpnia 2006 r. wydała postanowienie o odmowie wszczęcia dochodzenia. Istotnie, nie można uznać, by przetwarzanie danych osobowych było przestępstwem przeciwko wolności sumienia. Popełniła przy tym jednak dwa błędy. „Nadto koniecznym wydaje się podkreślenie, iż jest to [stawienie się ze świadkami u proboszcza] powszechny w całym kościele katolickim warunek uczynienia odpowiedniej adnotacji na akcie chrztu” – napisała. To nieprawda. W innych krajach Unii Europejskiej sprawę reguluje dyrektywa 95/46/WE. Czy skoro Pani Asesor podkreśliła to, co jest nieprawdą, to zarzut był zasadny? Jeśli nie to lepiej nie zapuszczać się w nieznane sobie rejony gdzie łatwo o poślizgnięcie. O wiele ważniejsze jest jednak co innego: „Jeśli pokrzywdzony nie może spełnić przedstawionych przez Kurię Metropolitalną wymogów uczynienia stosownej adnotacji na akcie chrztu z uwagi na stan zdrowia, to o okoliczności tej powinien powiadomić Kurię Metropolitalną, która ma obowiązek poinformowania go czy stosowne oświadczenie może być złożone w inny sposób (np. poprzez ustanowionego pełnomocnika czy też w obecności proboszcza parafii, ale nie na jej terenie a np. w miejscu zamieszkania pokrzywdzonego)„. Od tego postanowienia pan Zbigniew odwołał się do prokuratora okręgowego, który je podtrzymał i skierował do Wydziału II Karnego Sądu Rejonowego dla Krakowa-Podgórza, który 3 października 2006 r. sprawę ostatecznie zamknął.

Sytuacja jest zgoła komiczna. W 2006 roku Kościół dopiero zaczynał wypracowywać strategię w sprawie aktów apostazji więc pani asesor mogła czuć się stosunkowo bezpiecznie sugerując wezwanie proboszcza do osoby niepełnosprawnej lub obłożnie chorej tak jak adwokata do sporządzenia testamentu. Dwa lata później Episkopat wydał swoją instrukcję, która pozamykała wszystkie furtki przed prawem powszechnym. Z tego co wiem nie było w Polsce takiego przypadku. W szpitalach za publiczne pieniądze pracują setki kapelanów i chyba byliby zaskoczeni gdyby ktoś chciał przed nimi dokonać tzw. apostazji kanonicznej. Kościół boi się jednak powtórzenia „sprawy oleckiej”, kiedy to odmowa przyjęcia aktu apostazji od Zbigniewa Kaczmarka zakończyła się w sądzie, który księdza infułata Edmunda Łagódę kosztował karierę. Myślę, że byłaby to gorzka pigułka, którą Kościół by przełknął” – komentuje Maciej Psyk z portalu www.wystap.pl, który zdobył te dokumenty.

Facebook Comments

Website Comments

  1. Zbigniew
    Odpowiedz

    Fakt to ja dostarczyłem te dokumenty! Legitymuję się znacznym stałym stopniem niepełnosprawności fizycznej! Diagnoza konsylium lekarskiego to m.in. spokój, unikanie stresów etc…. Moim zdaniem: uważam, że to wystarczy do wyzbycia się wątpliwości Krk w Krakowie co do mojego szczerego ateizmu-antyklerykalnego! Moim marzeniem jest wymazanie moich danych z rejestru Krk tak żeby żaden ślad nie pozostał po ciasnocie umysłowej moich rodziców i chrzestnych!
    PS: Kiedy to ukryte niewolnictwo XXI się w Polsce skończy???

Post a comment