Nie jest tajemnicą, że relacje między wystap.pl a apostazja.pl/info nie są najlepsze. My proponujemy wystąpienie z kościołów w oparciu o prawo, oni – uparcie stosują się do paralelnej procedury stworzonej przez sam Episkopat Polski w odpowiedzi na ich własną działalność w latach 2005-2008. Różnice, geneza i konsekwencje były na wystap.pl wielokrotnie omawiane. Póki prowadziło to jedynie do kasowania linków do wystap.pl, skasowania postu o wystap.pl z apostazja.info i próby kradzieży tematu, wreszcie – banowania za dyskusję o wystąpieniu z Kościoła, dawało się to jeszcze wytrzymać. Robert Prochowicz przekroczył jednak tę granicę, kiedy oskarżył mnie o „stosowanie starych, sprawdzonych, stalinowskich metod oczerniania” (sic!) oraz o „kreatywność i umiejętność obsługi Photoshopa” (nie wiem co gorsze). Tymczasem poszlaki wskazują na to, że mógł patrzeć w lustro – i nie widać woli, by sprawę wyjaśnić.

Poszło o dokładnie jeden post. 17 marca o 09:58 dostałem wiadomość od człowieka, który twierdził, że 12 marca podczas publicznego dostępu „tajnych” wątków na forum apostazja.pl „w wyniku błędu ludzkiego” (co przyznał publicznie sam Robert), zachował wątek „wyszukiwarka świadków” z działu moderatorów. Dział „Mod” jest sercem apostazja.pl i znajdują się w nim najważniejsze dyskusje, niedostępne dla użytkowników. Nie chodziło jednak nawet o sam (mało ważny) wątek a o jeden post z którego wynikało, że władze Kościoła co najmniej sondowały wiedzę Roberta przed wydaniem słynnej instrukcji. To już było interesujące i należało to sprawdzić. Człowiek ten podał imię, nazwisko, email, telefon w Orange 797-xxx-xxx, okoliczności i własną motywację. Zgadzała się także data zachowania wątku (całego wątku, nie był to zrzut ekranu) – 12 marca godzina 16:39. Co więcej, widać było, że wątek zachowano z konta AdWeed, utworzonego 26 sierpnia 2010.

Całość wyglądała wiarygodnie, próba jej potwierdzenia napotykała jednak na ścianę. Robert w poście podaje tylko nazwisko księdza. Okazało  się, że ani we władzach ani w „dołach” Kościoła takie nazwisko nie występuje. Z drugiej strony, nie dyskwalifikowało to postu ponieważ nazwisko mogło być fałszywe. Śledztwo utknęło w martwym punkcie i w wewnętrznej korespondencji (my też taką mamy) pisałem nawet, że sprawa postu zabrnęła w ślepą uliczkę i nie da się nic z tym zrobić. Po czterech miesiącach umarła już prawie śmiercią naturalną, gdy Robert – który jest częstym gościem na wystap.pl – wszczął kłótnię pod jednym z wpisów. Trzy dni wcześniej napisał publicznie do Immanuela: „Wg mnie porozmawiałeś sobie z cieciem na bramie – no i fajnie, bo każdy sukces się liczy. Trudno mi uwierzyć, że ktoś poważniejszy chciałby z Tobą konwersować” ponieważ nie mógł się pogodzić z faktem, że przedstawiciel wystap.pl został zaproszony do siedziby KEP-u zupełnie bez wiedzy i udziału „witryn apostatycznych”. Od słowa do słowa wywiązała się rozmowa i po kolejnym obrażeniu Immanuela („To jedna z tych informacji przyniesiona od ciecia z Episkopatu?„) Robert wszedł wreszcie w posiadanie owego postu, który dosłownie wyciągnął. Wówczas zrobił najgorszą rzecz jaką mógł czyli ze wszystkimi fanfarami opublikował go na forum apostazja.pl używając najmocniejszych możliwych słów. I tu zaczął się drugi etap „afery postowej” ponieważ przedstawiono mocne dowody, że post został dodany do oryginalnego wątku.

Są więc dwie możliwości – albo ktoś tak nie lubił Roberta, że chciał go skompromitować jako „konsultanta” KEP-u, jednak popełnił błędy albo… przeciwnie. Ktoś tak nie lubił wystap.pl, że poświęcił jeden mało istotny „tajny” wątek, świadomie wysyłając mi zgniłe jajo i licząc na zniszczenie naszej wiarygodności w przypadku opublikowania (w sensacyjnym tonie) nieprawdziwej wiadomości. Dałbym wiarę pierwszej wersji, gdyby nie dziwne fakty. Po pierwsze, i tak zostałem zaatakowany przez Roberta i to mimo, że żadnej publikacji nie było (i miało nie być). Co tym bardziej świadczy o tym, że byłoby tak samo gdyby była. Po drugie – zaproponowałem mu współpracę w odnalezieniu fałszerza i wysłanie mu jego emaili, ale odpisał, że jestem „śmieszny”. Po trzecie – konto AdWeed do tej pory nie zostało zbanowane, chociaż admini widzieli ten login. Byli jednak zajęci udowadnianiem swojej tezy. Po czwarte – Robert bronił się pisząc nieprawdę. Najpierw napisał: „każdy może skorzystać z funkcji „Szukaj” i przekonać się, że takiej mojej wypowiedzi nie było” wiedząc, że mowa o wątku niepublicznym a więc takie szukanie mogło jedynie wprowadzić w błąd, bo zwykłym użytkownikom musiało pokazać, że wypowiedzi nie ma nawet gdyby była poza ich oczami. Potem sam przyznał, że „dział moderatorski jest na powrót ukryty (co jest przecież naturalne)„. Dość dziwny dowód niewinności. Dodatkowo oczekiwał żebym „objaśnił w jaki sposób zdobyłem dostęp do forum„, choć był tak uprzejmy, że następnego dnia rano sam to zrobił. Najlepsze jest jednak „po piąte”. Otóż mój tajemniczy rozmówca napisał z IP 62.75.211.32. Okazuje się, że jest to adres tego  –> http://sl1211032.startvps.com <– serwera proxy w centralnych Niemczech, służący do zacierania za sobą śladów. Dlaczego ktoś, kto podaje imię, nazwisko, komórkę, email i pewne fakty z życia miałby ukrywać swoje IP? To jednak nie koniec ponieważ ten sam adres IP występuje w bardzo krytycznych komentarzach z 5 kwietnia. Przypadek? Skrajnie mało prawdopodobne.

Mam więc dwa pytania do Admina apostazja.pl:

1) Jarku, zależy Wam bardziej na wyjaśnieniu tej sprawy czy wystarcza Wam sam atak, z szytą grubymi nićmi tezą o „stalinowskich metodach”?

2) Z jakiego emaila zarejestrowano konto AdWeed?

Facebook Comments

Website Comments

  1. Immanuel
    Odpowiedz

    Sam nick oznacza ni mniej ni więcej jak „admin chwast”. Czyżby to byla zemsta czyjaś za przetrzepanie forum „MOD” przez wystap.pl, gdy było dostępne dla całego świata? Wcale bym się nie zdziwił, gdyby Robert nic nie wiedział do tej pory, bo bronił się na początku tak fatalnie, że aż śmiesznie i żałośnie.

  2. asceta
    Odpowiedz

    Trochę szkoda, że tak to wygląda. Jest bardzo wiele osób, które chętnie wypisałyby się z KRK – z różnych powodów („prawda statystyczna”, niechęć osobista do urzędników, niechęć do polityki prowadzonej przez KRK itd). Jedni wierzą w metodę „na apostatę”, inni nie. Ja bym nie decydował za nikogo – niech każdy obiera sobie taką drogę, jaka mu pasuje (nawet kosztem zrobienia z siebie frajera). Jeśli komuś wystarcza błogosławieństwo proboszcza „idź i nie zawracaj mi dupy więcej” – ok. Jeśli ktoś woli mieć prawny dokument potwierdzający usunięcie wszelkich danych osobowych z KRK i wyrejestrowanie jako „członek” (każdy niech rozumie to jak chce 😉 ) – to też ok.
    Wiara jest jak opium, przez stulecia tak wżarła się w mózgi (może i geny) że niektórzy dalej wierzą – choć twierdzą że już nie (tj. wierzą w słowo proboszcza i w instrukcję apostazji…).
    Tak więc – do jednej i drugiej strony tego konfliktu – weźcie się w garść. Pracujcie nad metodami tak, by były przekonujące dla jak największego grona i DZIAŁAŁY. Kto zbierze większe grono „wypisanych” (czy „apostatów”) – ten wygra… 🙂 Przegranym powinien być tylko jeden – KRK.

    • admin
      Odpowiedz

      @asceta
      Nie drogi Panie. Wygrywa ten kto ma rację, argumenty i dowody. Czyli wystap.pl. „Witryny apostatyczne” robią to czego oczekuje KEP, bo tak ogłosił KEP. I nieważne, że się zmieniło prawo kanoniczne, że tej instrukcji nie ma, że nie była ogólnopolska, że prawie nigdzie nie została przyjęta, że dotyczyła „prośby o ekskomunikę”, że apostaci nadal podlegają prawu kanonicznemu, że apostazja to termin religijny zdefiniowany w prawie kanonicznym, że w 1989 roku przyjęto inną i najprostszą możliwą „instrukcję o apostazji” o której „zawodowi apostaci” nie mieli pojęcia, że „ojcem chrzestnym” apostazji w Polsce jest Ksiądz Prałat Grzegorz Kalwarczyk, że koledzy w 2005 roku zajęli się „występowaniem zgodnie z prawem kanonicznym„, bo nie mieli pojęcia, że we Włoszech już wówczas wygrano „wystąpienie po włosku” i teraz nie biorą żadnej odpowiedzialności za to, że sami oddali występowanie z Kościoła w ręce Kościoła, który spija jedynie śmietankę z tej ofiary. Tak, wyrzućmy to wszystko przez okno i do usranej śmierci mówmy o „pół miliona polskich apostatów„, którzy się przyśnili Pawłowi Glińskiemu jak drabina Jakubowa.

  3. Kasia
    Odpowiedz

    A więc możliwe, że konflikt dosięgnął już Azerothu? Imponujące i lekko przerażające. Stamtąd to już niedaleko do Northend i Outlandu, a tam wiadomo – demony i nieumarli. Czyli jednak informacja z poprzedniego wpisu o końcu świata i ostatecznej walce się sprawdza? 😉
    Poczytałam sobie obie wersje i przykro mi, ale nie rozumiem powagi tego postu (podrobionego czy nie). Najwyraźniej jest on bardzo obraźliwy, skoro taki szum powstał, ale… dzieje się to na poziomie, którego ja nie odbieram. Ale cóż, ja nieobeznana ze światkiem ateistycznym jestem. 🙂
    Powodzenia w szukaniu AdWeeda.

Post a comment