W pełniącym rolę głosu rozsądku „Tygodniku Powszechnym” ukazał się artykuł „Trudne wystąpienie„. Ważny, bo po raz pierwszy w prasie katolickiej temat nie jest traktowany zgodnie z deklaracją niewiary biskupa Pieronka: „psy i szczury wrócą do swoich nor„. Dla odmiany na Wiara.pl świat jest nadal czarno-biały jak Jan Suzin: „Apostazja, pedofilia i in vitro. Trzy poletka, na których toczy się dziś w Polsce walka z Kościołem” – definiował niedawno „pola walki” Andrzej Macura.
Krakowski prawnik Maciej Kawecki – na własną prośbę negatywny bohater tekstu „Prawnik Kościoła chce uchylenia decyzji GIODO na niuansach proceduralnych” – wreszcie trafia w dziesiątkę: „istotą sporu jest raczej zakres kompetencji GIODO, nie zaś relacje Kościół-apostaci„. Wielka szkoda, że milczał kiedy sędziowie WSA w Warszawie opowiadali bajki o „sferze wewnętrznch relacji kościoła i jego wiernych” a GIODO nawoził to Traktatem Lizbońskim żeby lepiej rosło. Dalej jednak dzieje się coś dziwnego.

Skoro przepis [art. 43 ust. 2 w związku z art. 43 ust. 1 pkt 3 uodo czyli słynne „i 3”] wskazuje jedynie na osoby należące do kościołów i innych związków wyznaniowych, organ, stosując taką normę, musi dysponować podstawą pozwalającą mu na ocenę, czy dana osoba należy do kościoła, czy nie. W systemie źródeł powszechnie obowiązującego prawa na terytorium RP brak jest natomiast jakichkolwiek przepisów regulujących takie zagadnienie.

– pisał rok temu w „Forum Prawniczym” („Glosa do wyroku Naczelnego Sądu Administracyjnego z dnia 22 marca 2013 roku w sprawie I OSK 597/12„, nr 5 (19)/2013, s. 52). To już nie obowiązuje Drodzy Państwo. Teraz jest zgoła odwrotnie:

(…) apostaci odbierają ten problem w sposób ideologiczny, ponieważ w ich ocenie organ państwowy – GIODO – rozróżnia zakres przyznanych obywatelom uprawnień ze względu na to, czy ktoś należy do Kościoła, czy nie. Traktują to bardzo osobiście. Tymczasem tu nie ma osobistego podejścia. Organ władzy publicznej dysponuje konkretną normą prawną.

Pytanie za 10 punktów – który Maciej Kawecki jest prawdziwy? Nie wiadomo, tak jak nie wiadomo jaką to „konkretną normą prawną” dysponuje GIODO dzieląc Polaków pod względem wyznania niczym zwierzęta na czyste i nieczyste. Po chwili dowiadujemy się co jest powodem tej nagłej wolty i tu artykuł ponownie trafia w sedno:

(…) ewentualne wykreślenie tego artykułu [chodzi o „i 3” – MP] spowodowałoby powstanie kolejnego problemu, jako że kompetencjami GIODO zostałyby również objęte dane osobowe aktualnych członków Kościoła, co, zdaniem niektórych ekspertów, naruszyłoby autonomię tej instytucji w zakresie danych osobowych.

Wreszcie wychodzi więc szydło z worka – wolta była konieczna, bo teraz „i 3” ponownie jest dobre i warte mszy. Należy docenić uczciwe przyznanie przez „Tygodnik Powszechny”, że stosunki Państwo-Kościół opierają się na „i 3” w artykule 43 ustęp 2 jakiejś ustawy, profetycznie nazwanym „symbolem wasalizmu państwa, władzy Kościoła i głupoty elit„. Wszyscy aktorzy tego dramatu – GIODO, Rzecznik Praw Obywatelskich, Naczelny Sąd Administracyjny, Prymas Polski, prawnicy, prasa katolicka i zawsze skora do pyskówki posłanka Pawłowicz – traktują przy tym jako tzw. oczywistą oczywistość, że katolicy nie mają praw obywatelskich. To w ogóle i dla nikogo nie jest problemem, co nie wiadomo czy bardziej śmieszy czy przeraża. W świetle „i 3” katolik najpierw jest „poddanym Kościoła” (subditus Ecclesiae) potem długo nic i dopiero potem Polakiem. Jakiś kompromis z państwem w tej dotychczas „wewnętrznej sprawie Kościoła„, która niespodziewanie z wewnętrznej zrobiła się zewnętrzna trzeba będzie zawrzeć, ale proszę nie ruszać naszego „i 3” – tak można to podsumować.
Pomińmy już nawet to, że to groteskowe oparcie prawa wyznaniowego na groteskowym „i 3” jest niczym innym niż skutkiem ubocznym prawie salomonowej wykładni Naczelnego Sądu Administracyjnego do której doszło tylko dlatego, że GIODO zrujnował język debaty walcząc z samym sobą. Mityczni „niektórzy eksperci” bronią więc manny, która spadła im z nieba. Nawet wówczas śródtytuł „apostato, nie bierz tego do siebie” jest jednak niczym innym niż prośbą do niewierzących, by nie bronili swoich praw. Badanie wyznania skarżącego przez GIODO zanim rozpatrzy skargę jest bowiem kpiną z Konstytucji, co od początku roku wytyka mu… główny adwokat Kościoła (najwyraźniej też „odbiera ten problem w sposób ideologiczny„). Jest to także naruszenie praw człowieka a konkretnie tzw. negatywnego aspektu wolności religijnej (patrz: „Sędziowie ETPCz w Strasburgu o negatywnej wolności religijnej„, 23 września 2013). Odpowiedzieć można: „biskupie, nie bierz tego do siebie – my tylko walczymy o swoje„. Tak oto III RP wykreowała kolejny kuriozalny problem: trzeba łamać prawa człowieka żeby nie naruszyć „autonomii Kościoła Katolickiego w zakresie danych osobowych„.

Motto na ten tydzień: „wiedz, że coś się dzieje”.

Facebook Comments

Comments are closed.