„Rzeczpospolita” uparła się wałkować temat apostazji i tym razem wymyśliła notatkę pod wieloznacznym tytułem „Apostazja bez apostazji„. Samochwała w kącie stała i opowiadała, że podała to co podał ks. Andrzej Maćkowski dla Katolickiej Agencji Informacyjnej – nieładnie! Tak naprawdę to sens oświadczenia duchownego wyłowiłem i „przetłumaczyłem” 13-go stycznia, na pięć dni przed „Rzepą”. A sam artykuł bez artykułu jest liźnięciem tematu, który ujawniłem 17-go września. Po co udawać, że coś się robi? Wystarczy poprosić o zgodę na przedruk!
Tak to jest, gdy ludzie którzy nie mają pojęcia o czym piszą, próbują zaistnieć. Takich bohomazów mozemy się spodziewać jeszcze dziesiątki jeśli nie setki. Ci autorzy tych tekstów nawet nie rozumieją całego procesu apostazji i występowania, wrzucają wszystko do jednego wora i plotą co im ślina na język przyniesie. A ważni są przy tym, że hohoho.
Jeśli zostały przytoczone myśli autora bez żadnego zaznaczenia źródła, autor powinien na drodze sądowej złożyć wniosek z podejrzeniem plagiatu.
Ustawa o prawach autorskich pozwala nawet bez zgody autora robić przedruki fragmentów tekstów dziennikarskich, o ile oczywiście poda się źródło, skąd czerpie się daną myśl. Nie musi to być nawet dokładne cytowanie, wystarczy nawet opisywać coś w mowie zależnej.
Ale jeśli nie poda się źródła to jest to równoznaczne z zawłaszczeniem cudzej twórczości. Nawet, gdy chce się przepisać coś żywcem z Wikipedii, należy podać źródło…
@ Krzysztof
Nie mówię, że „Rzepa” ukradła mój wpis tylko, że zrobili notatkę bez znaczenia i treści liżąc temat, który wyczerpująco omówiłem i udokumentowałem. Namiętnym złodziejem artykułów (w tym moich) jest Robert Prochowicz.