Polecam bardzo ciekawy artykuł w „Gazecie Wyborczej” o mizoginicznym skansenie w który zamienia się polski Kościół. Co prawda tytułowa teza udowodniona jest dość skromnie, ale Katarzyna Wiśniewska twierdzi, że kościelne ławki czeka to czego nie wprowadziła nawet Partia Kobiet – równy udział kobiet i mężczyzn.
(…) kobiet w kościele ubywa. Z sondażu CBOS z 2009 r. wynika, że frekwencja na mszach maleje głównie z tego powodu. Regularny udział we mszy deklaruje 40 proc. mieszkanek dużych miast. To o 26 procent mniej niż w 1992 r. Mężczyźni nadal praktykują mniej gorliwie niż kobiety (32 proc.), ale nie odchodzą. Na początku lat 90. regularnie praktykujących kobiet było aż o 24 proc. więcej niż mężczyzn, teraz ta przewaga wynosi tylko 8 proc. Łatwo przewidzieć, jak bardzo zmieni się krajobraz kościelnych ławek, gdy tendencja się utrzyma.
Na temat udziału kobiet w Mszach czytaj także w prezentacji raportu ISKK za 2010 rok.
Warto dodać, że K. Wiśniewska to katoliczka, szczerze zmartwiona upadkiem swojego Kościoła.
Mam tyle urazów od katolików i te lata które mi zmarnowali, że popieram wystąpienie z Kościoła. Ta cała instytucja się sama kiedyś rozwali, bo po pierwsze – nikt nie lubi przymusu, a po drugie – nikt z nas nie jest ideałem a ksiądz tym bardziej. To wieloletnie zastraszanie ludzi spowoduje, że w Kościele pozostanie garstka dewotów.
A znaczek na grobie można sobie samemu opracować jakiś ładny zamiast krzyża, to nie jest problem. Liczy się człowiek który zmarł, jaki był i ilu miał w swoim życiu przyjaciół, którzy przyszli na jego pogrzeb żeby go pożegnać. Nic innego się nie liczy. Żadne krzyże, bo to jest tylko symbol tak jak znaczek od Volkswagena czy Mercedesa.