„Wybrała Boga ponad wszystko” (Nasz Dziennik), „Nie porzuciła swej wiary” (ekai.pl), „Odmówiła przejścia na judaizm. Zapłaciła za to życiem” (Fronda) albo już wprost „Zdejmuj krzyż albo giń!” (niezastąpione forum Stanisława Michalkiewicza). Pod takimi tytułami raczono w Polsce wiernych historią Rosjanki Aliny Milan, która w marcu zmarła w Izraelu. Świętą robił z niej już oficjalnie w Radiu Maryja ks. prof. Waldemar Chrostowski, choć to święta sojusznicza, bo prawosławna. Jest tylko jeden problem – to wszystko kłamstwa.
Elektryzująca wiadomość – piękna dziewczyna kończąca studia prawnicze na elitarnym Uniwersytecie Moskiewskim im. Łomonosowa umiera na pasożytnicze zakażenie wątroby. Można ją uratować w Izraelu, ale Żydzi stawiają warunek: życie w zamian za wyparcie się Chrystusa. Dają jej menorę i mówią: „Całuj albo umieraj. My tu chrześcijan nie potrzebujemy. Może ich sobie zabrać do samolotu Radosław Sikorski„. Dziewczyna wybiera śmierć. Umiera 14 marca. Kurtyna. Oklaski. Tak, w dużym skrócie, chce to widzieć prasa katolicka.
Historia jest tak nieprawdopodobna, że od razu wygląda na propagandę religijną z dyskretną domieszką antysemityzmu. Dość przypomnieć, że prawosławie ma w Izraelu większe znaczenie niż katolicyzm. Ks. Waldemar Chrostowski (były współprzewodniczący Polskiej Rady Chrześcijan i Żydów, oskarżany o antysemityzm – ewenement na skalę światową) nie tracił zresztą czasu, by pokazać, że taka sojusznicza święta od razu stała się przydatna dla polskich biskupów:
I wreszcie to wydarzenie mówi nam coś o państwie Izrael i sytuacji, jaka tam panuje. Gdy mówimy o chrześcijańskich korzeniach i chrześcijańskiej tożsamości Europy, także w kontekście Polski budzi to sprzeciwy, często nawet otwartą wrogość i staje się przyczyną kpin, szyderstwa, ironii. A państwo Izrael ma wyraźny profil religijny – judaistyczny, i ci sami, którzy lekceważą chrześcijaństwo, nie posuną się do analogicznej kpiny w przypadku państwa Izrael i judaizmu. To też jest bardzo znaczące.
29 marca w Radiu Maryja dał już jasno do zrozumienia, że sytuacja chrześcijan w Izraelu nie jest lepsza niż w Afganistanie: „(…) myślę, że pod wieloma względami przypomina to wszystko, co działo się w pierwszych wiekach chrześcijaństwa, kiedy to wierzący w Chrystusa stawali w obliczu bardzo trudnych wyborów i wychodzili z nich zwycięsko„.
katolickie pranie mózgów w najlepszym wydaniu
Wszystkie polskie przedruki tej historii podały, że w Rosji nie przeprowadza się przeszczepów wątroby. Już ta pierwsza informacja wysyła całą historię do króla Popiela, co go myszy zjadły. Rosjanie przez dziesiątki lat wysyłali ludzi w kosmos, byli gotowi do wojny atomowej – i w kraju liczącym 143 miliony mieszkańców nie ma ani jednego zespołu transplantacji wątroby? To ciekawe, bo w znacznie mniejszej Polsce jest ich pięć. Minuta w Internecie wystarczy, by się dowiedzieć, że w ZSRR wątroby przeszczepiał światowej sławy lekarz dr Walery Szumakow jeszcze w latach 70-tych. Rok temu w moskiewskim Centrum Badawczym Szumakowa przeszczepiono trzymiesięcznemu niemowlęciu fragment wątroby ojca. Dziewczyna była tak samo skazana na szpital w Izraelu jak Lech Wałęsa na bypassy w USA. Po prostu każdy ma prawo szukać dla siebie najlepszej opieki lekarskiej. Niedawno dzięki wstawiennictwu kardynała Dziwisza do lepszego szpitala został przeniesiony Jan Rokita. Jeśli wolała się leczyć w innym kraju a nie w Moskwie (gdzie mieszkała, więc miała szpital na miejscu!) to już jej sprawa. Dalej, jeśli sprawdzić fakty, jest już tylko gorzej.
Nawet „Fronda” pisze, że obywatelstwo Izraela otrzymują żydzi lub ateiści (zostawmy na chwilę na ile to prawda). Oznacza to, że tytuł „Odmówiła przejścia na judaizm. Zapłaciła za to życiem” jest kłamstwem nawet w świetle artykułu, który jest pod nim!! Ale to nadal dopiero początek. Po śmierci dziewczyny zaczęły z niej robić świętą gazety w Rosji, powołując się na pierwszy artykuł z 21 marca na stronie pravda.ru – internetowej wersji gazety, która do 1991 roku była oficjalną tubą radzieckiego komunizmu. Cóż za małżeństwo z rozsądku! W swoim artykule Vladislav Vladimirov z „Prawdy” oparł się na dwóch źródłach – popie Aleksandrze Naruszewie, który rozmawiał z nią przed wylotem do Izraela i wpisie blogera Nikity Mendkowicza. Nie dał ani linijki rzecznikowi szpitala. Tego było już za dużo dla rosyjsko-izraelskiego portalu newsru.co.il, który przeprowadził własne dochodzenie. Oto fakty.
Trzy lata temu u studentki prawa Aliny Milan stwierdzono zapalenie wątroby. Leczyła się w moskiewskim Instytucie Sklifosowskiego lecz jej stan stopniowo się pogarszał. Dziewczyna robiła się żółta. 25 października przeszła operację wycięcia fragmentu organu, ale okazało się, że było znacznie gorzej niż podejrzewano. Miała zaawansowaną alweokokozę wątroby (bąblowicę) – śmiertelną chorobę wywoływaną przez najbardziej złośliwy gatunek tasiemca Echinococcus multilocularis. Lekarze bezradnie rozłożyli ręce. Rodzina szukała ratunku poza Rosją i The Tel-Aviv Sourasky Medical Center odpowiedział, że może ją przyjąć. Dziewczyna umierała, rytm serca był nieregularny – lekarze powiedzieli matce, że zostały jej najwyżej dwa tygodnie. Przyjechały do Tel Awiwu 11 listopada. Niezwłocznie przeszła trzy kupujące jej czas zabiegi („? ??????? ?? ???? ??????? ??????? ? ???????????. ??????? ??? ???????? ?? ?????????????? ?????????? ???????? ? ?????? ????? ????.”). Koszt leczenia wyniósł 64 tysiące dolarów (obecnie zbiera je matka i… ojciec Aleksander Naruszew). Niestety, 26 listopada zachorowała na sepsę. Od tego czasu leżała pod respiratorem na oddziale „B” bloku intensywnej terapii. Rzeczniczka szpitala Aviva Shemer powiedziała newsru.co.il: „Pacjentka nie miała zabiegów chirurgicznych ani przeszczepu wątroby ponieważ nie dało się tego zoperować. Gdyby sytuacja wymagała operacji chirurgicznej, zostałaby ona przeprowadzona niezależnie od jej stanu finansowego. Kobieta przybyła do nas w bardzo złym stanie. Przez trzy miesiące lekarze walczyli z pasożytami, jednak bez powodzenia. Powtarzam – w jej sytuacji transplantacja była niemożliwa. Bezpośrednią przyczyną śmierci były pasożyty. Przybyła do nas z zainfekowaną wątrobą, jednak nie wiemy, kiedy jej ciało zostało zaatakowane przez pasożyty. Tak więc informacje jakoby nie przeprowadzono operacji z powodu braku ubezpieczenia zdrowotnego nie są prawdą„.
To wszystko wyjaśnia, nie gwałcąc przy tym zdrowego rozsądku. Dziewczyna miała zniszczoną wątrobę, rozsiane po ciele tasiemce a do tego dodatkowo doszła sepsa. W takiej sytuacji medycyna jest bezradna – tu mógł pomóc tylko drugi cud błogosławionego Jana Pawła II, którego niestety zabrakło. Szukała ratunku poza Rosją, mając dzięki zorganizowanej zbiórce pieniędzy środki na miesiąc leczenia. Moskiewscy lekarze dawali jej tydzień, góra dwa. Izraelscy wydłużyli agonię do trzech miesięcy. Tragiczna historia w której sprawa obywatelstwa izraelskiego w ogóle się nie pojawia. Pojawiła się osobno ponieważ jej babcia, mieszkająca w Izraelu, chciała je załatwić w trybie ekspresowym – poprzez rosyjskojęzyczną posłankę do Knesetu. Wszystkie wersje tej historii (według „Frondy” Alina zmarła w… Moskwie) potwierdzają jednak, że Rosjanka nie wypełniła nawet dokumentacji, bo ubzdurała sobie, że byłoby to wyrzeczenie wiary. Trudno, by Izrael przyznawał obywatelstwo komuś, kto o to nawet nie wystąpił. Zdziwienie może natomiast budzić dlaczego nie chciała napisać w rubryce „wyznanie”, że jest chrześcijanką. Alina mogła otrzymać certyfikat „oleh” ponieważ nie była Żydówką lecz córką Żyda (w dodatku nieżyjącego), a ustawa z 1970 roku odmawia go „osobom, które były Żydami i dobrowolnie zmieniły wyznanie„. Przepis ten jest dość ograniczony ponieważ nie obejmuje osób zmuszonych do zmiany wyznania, niereligijnych, wychowanych w dzieciństwie poza judaizmem ani żydów mesjanistycznych. W ogóle pod niego nie podpadała, bo nie była konwertytką z judaizmu na prawosławie. Określała się nawet jako komunistka (!). Jej ulubiony cytat na profilu społecznościowym: „Jeśli nie wiesz co powiedzieć, powiedz prawdę„. Jakże proroczo.
W całej tej smutnej historii nie można nie zauważyć drugiego dna – Alina miała 23 lata, ale nigdy wcześniej nie wystąpiła o obywatelstwo Izraela. Nie wiadomo czy kiedykolwiek wcześniej tam była. Jej babcia załatwiała to „na wczoraj”, kiedy wnuczka umierała, otwarcie po to żeby przerzucić koszty leczenia na izraelskich podatników. Pieczęć z MSW była dla nich warta tyle, ile by zaoszczędziły. Dlaczego władze izraelskie miałyby się na to zgodzić i traktować ją inaczej niż wszystkich pozostałych „turystów medycznych”?
I tak z kobiety, która nie chciała napisać, że jest chrześcijanką, ale zapałała miłością do Izraela, gdy mógł pokryć koszty leczenia, zrobiono „męczennicę za wiarę”. Zaiste, arcydzieło współpracy między „Prawdą” a Radiem Maryja.
Zupełnie jak z zoofilią w Hiszpanii. Albo z rozdawaniem samochodów na Placu Czerwonym.
To bardzo zawiła i niezwykle skomplikowana sprawa, którą autor przywołał. Pokazuje nam, jak z dużym dystansem trzeba podchodzić do rzeczywistości.
Ciekawe też, że na koncie portalu „W kontaktje” podana jest data urodzenia: 28 października 1987, a na fotce zamieszczonej w tym artykule widnieje rok 1988.
Ponadto podano, że do Tel Awiwu dotarła 11 listopada. Tymczasem ostatni niej wpis na portalu jest z dnia wcześniejszego i znaczy tak: „W Izraelu. Z wiarą i nadzieją. Do zobaczenia!„.
Choć możliwe, że napisała to jeszcze będąc w Rosji…
To może znaczyć „Do Izraela z wiarą i nadzieją” czyli tuż przed odlotem.
Brawa za odkrycie błędu w nieoficjalnej fotografii świętej – umknęło mi to. Oczywiście 28.10.1987 czyli ktoś wpisał 1988, bo sam sobie tyle wyliczył.
To prawda. W języku rosyjskim używa się przyimka „w” do określenia celu podróży. Więc i tak można to przetłumaczyć.
W tej całej sprawie mnie trochę bulwersuje pojęcie tzw. „bezpłatnej publicznej służby zdrowia”.
Według mnie bardziej uczciwym wobec ludzi systemem jest taki, w którym zarówno służba zdrowia, jak i edukacja, są tylko prywatne. Nie oznacza to, że nie można wtedy przeprowadzać dobrowolnych zbiórek na leczenie chorych. Ale wówczas, nikt nie musi przymusem oddawać pieniędzy w podatkach, po to, aby leczyć kogoś, na kogo niekoniecznie chciałby się zgodzić (i przy okazji, by ministerstwo zdrowia i wszelkie jego agendy zmarnowały część z ww. pieniędzy). I nie ma też problemu z „koniecznością zmiany religii”. Ale to tak tylko na marginesie, bo właśnie mamy w Polsce dzień wolności (niewoli) podatkowej… Paradoks, że nasi przodkowie walczyli o wolną, suwerenną ojczyznę. O wolności podatkowej, jaka była za zaborów możemy tylko pomarzyć, a suwerenności od 1 grudnia 2009 r. też już nie mamy…
Polsko, dokąd zmierzasz……..
No zgodnie z prawem izraelskim, to nie była Żydówką. W prawie izraelskim „Jew” to człowiek, który ma matkę Żydówkę (jej ojciec natomiast Żydem byłby uznany). Aby więc uzyskać obywatelstwo miała drugie wyjście: przejść na judaizm. Wszędzie wszystko pomieszane, a tak łatwo to sprawdzić.
http://www.mfa.gov.il/MFA/MFAArchive/2000_2009/2001/8/Acquisition%20of%20Israeli%20Nationality
„Nasz Dziennik” z „Frondą” pisały co chciały, ale Ty to jeszcze bardziej pomieszałaś. Po pierwsze – nie obywatelstwo tylko certyfikat (wiza) oleh, o czym już pisałem. Po drugie – mogła go dostać, trzeba było wystąpić, czego nie zrobiła. I na tym polegał jej błąd.
Nie wiedziałam do wczoraj jak to działa. Te informacje są z linku podanego wyżej. Myślałam, że strona izraelska (pewnie rządowa) jest wiarygodnym źródłem informacji o prawie izraelskim, ale chyba się pomyliłam. 🙂
For the purposes of this Law, „Jew” means a person who was born of a Jewish mother or has converted to Judaism and is not a member of another religion.
Myślałam też, że nationality to obywatelstwo, a tu się okazuje, że to prawo pobytu.
Nie czytasz uważnie. Obywatelstwo formalnie następuje po przyznaniu certyfikatu „oleh” (choć wygląda na to, że następuje to „z automatu” więc w praktyce może się to zlewać w jedno). Natomiast Alina nie musiała być wyznania mojżeszowego żeby go dostać, co wykazałem bardzo dokładnie. Jeśli tego nie kwestionujesz to sobie oszczędź, bo tu jest pies pogrzebany.
Jolu, tuż pod zacytowanym przez Ciebie fragmentem tej strony jest napisane, że izraelskie obywatelstwo na podstawie prawa do powrotu przysługuje nie tylko Żydowi/Żydówce, ale także ich dzieciom i wnukom. Strona jest wiarygodna, trzeba tylko dokładnie przeczytać.
Same bzdury.
Niestety, dlatego napisałem ten artykuł.