Jarosław Kaczyński przelicytował. Zagrał va banque o krzyż, bo już tylko to mu zostało. Poza tym – on naprawdę traci kontakt z rzeczywistością i ujawnia osobowość psychopaty, o czym przebąkiwało się od dawna. I przegrał jak Hitler w Ardenach. Krzyż zostanie przeniesiony. Pytanie tylko czy dzisiaj w nocy – piszę to na kilka godzin przed godz. 23.00 – czy przez władzę po to, by „uniknąć jego dalszej profanacji”, czy jakkolwiek to zostanie nazwane. Jego przeniesienie będzie symbolicznym końcem wszechwładzy Kościoła katolickiego w Polsce – i dlatego walka jest tak zażarta. Już wiadomo, że „następny w kolejce” będzie krzyż sejmowy. Nie mogło z nim wygrać SLD w 1997 – udało się to Kaczyńskiemu. Sytuacja wymknęła się kompletnie spod kontroli jego i Kościoła, który do tej pory był przyzwyczajony do rozdawania kart. Przecież stalinowska taktyka salami połączona z metodą faktów dokonanych dotychczas działały bez zarzutu. W ten sposób – w ciągu dwudziestu lat! – kroczek za kroczkiem podbito polską oświatę. Zaczęło się od wprowadzenia lekcji religii „do klas szkolnych, ale nie do szkół”. Skończyć się miało na wyborze między religią a etyką, której nie ma czyli na obowiązku chodzenia na religię. Tak samo miało być z krzyżem „smoleńskim” czyli postawionym nielegalnie na terenie Kancelarii Prezydenta z góry w intencji jej zaszantażowania. A tu klops – kontrrewolucja. „Szczekające kundelki” oglądające w internecie pornosy przemówiły ludzkim głosem. To to środowisko, którym Kaczyński gardzi, bo opiera się na „obrońcach krzyża”. Tego w swoich rachubach nie przewidział. Nie zauważył tego, co inni mówili od dawna – Polska to nie tylko 2% słuchaczy radia „Maryja” na których PiS się zamknął. W efekcie to nie Napieralski tylko Kaczyński wprowadza w Polsce „zapateryzm”. Po tej klęsce nie utrzyma się już długo na stanowisku prezesa. Obserwujemy koniec Jarosława Kaczyńskiego jako polityka. Szkoda, że żałosny.
Nie ma innej alternatywy prezes musi odejść!
Krzyż na drogę! Ave.