Niewiele niestety wiadomo o historii wystąpień z Kościoła w Polsce jako zjawisku społecznym i kulturowym (a nawet kulturotwórczym). Wiadomo, że nasiliło się w 2005 roku po czym Episkopat Polski przejął nad nim kontrolę i zamienił w „sakrament apostazji”, zresztą na prośby i ku radości „liderów środowiska”. To nadal książka, której znamy niemalże ostatni rozdział. To dlatego Jarosław Milewczyk mógł kandydować na posła pod prawie infantylnym hasłem: „W roku 2005 wymyśliłem i uruchomiłem witrynę apostazja.pl, w której poinformowałem publicznie jako pierwszy w Polsce, że można formalnie zerwać związki z Kościołem rzymskokatolickim„. Swoją pychą odgradzał się tylko od ponad stu lat historii, pozwalając rzecznikowi prasowemu KEP pisać ją na nowo. Tymczasem hasło „odstępstwo” szczegółowo omawiała „Encyklopedja kościelna…” już w 1891 roku. Gdyby wystąpienia z kościołów były traktowane jako istotny składnik dziedzictwa ruchu laickiego i gwarancja wolności sumienia, Episkopat Polski nie poważyłby się na eksperyment społeczny z „instrukcją o apostazji”. Zrobił to ponieważ słusznie zakładał, że prawo do wystąpienia jest do tego stopnia nieznane, że „kandydaci na apostatów” przyjmą wszystko co dostaną, byle było „skutecznie kanonicznie„. W tym sensie odkrycie tej prawie nieznanej historii jest najlepszą tamą przed przejęciem i wynaturzeniem tego co świeckie.
Janusz Palikot przemknął przez to zadanie jak meteor propagując bajkę Roberta Leszczyńskiego o marszałku-apostacie. Skończyło się to irytacją historyków i jedną wielką kompromitacją (poseł Andrzej Rozenek od maja „dokonuje”, bo nie może się umówić ze swoim proboszczem). Przy okazji okazało się, że takie „apostazje matrymonialne” były powszechną konsekwencją braku ślubów cywilnych, tak jak dzisiaj „apostazje podatkowe” w Niemczech są konsekwencją podatku kościelnego. Gdyby Leszczyński wiedział o czym mówi mógłby wybrać na „patrona polskich apostatów” Jana Baudouin de Courtenay, który wystąpił z Kościoła w czerwcu 1927 roku (oczywiście zakładając, że w nim był przez ostatnie pół wieku). To niewątpliwie cały rozdział tej wciąż nieznanej historii, ale nie pierwszy. Około 30 lat wcześniej „zerwała komunię” Kazimiera Bujwidowa, nestorka ruchu kobiecego w Polsce. Pisze o tym jej biografka, Anna Kiesell.
Stosunek Kazimiery do religii był jednoznaczny ? pod koniec XIX wieku wystąpiła oficjalnie z Kościoła rzymskokatolickiego i zadeklarowała ateizm, co było w moim odczuciu aktem nonkonformizmu i odwagi. Bardzo krytycznie wypowiadała się na temat lekcji religii w szkole, m.in. na łamach ?Krytyki?: chodź mechanicznie do kościoła, mechanicznie mów pacierz, tak samo spowiadaj się i komunikuj! A jeśliby sumienie cię przypadkiem gryzło, to uspokój je przeświadczeniem: ?Wszak zachowuję się ściśle według przepisów szkolnych? albo sofizmatem: ?ponieważ nie wiem, gdzie jest prawda, więc obojętne jest mi, czy uczęszczam do spowiedzi czy nie?.
Córka Zofia, również wolnomyślicielka, miała problemy z uzyskaniem promocji do siódmej klasy właśnie ze względu na odmowę uczestnictwa w lekcjach religii. Odon nie wystąpił z Kościoła rzymskokatolickiego. Nazywał siebie nieprawowiernym ateistą, który odrzucił praktyki religijne. Jej druga córka, Kazimiera, poszła w ślady matki, wykazując się równym radykalizmem i odwagą w demonstrowaniu swoich poglądów. Znakomicie ilustruje to incydent opisany przez Odona w pamiętnikach pod datą 13 lipca 1937 roku. Otóż w tymże roku metropolita krakowski, późniejszy książę kardynał, Adam Sapieha polecił przeniesienie zwłok Józefa Piłsudskiego z krypty Św. Leonarda w katedrze wawelskiej do krypty pod Wieżą Srebrnych Dzwonów. Wywołało to protesty i demonstracje Krakowian. Na czele jednej z nich stała Kazimiera Bujwidówna. „Kazia w podnieceniu dokonała tego, czego jej zazdroszczą setki ludzi. Wykazała oburzenie na Sapiehę, wybijając mu szybę za to, że samowolnie przeniósł zwłoki Piłsudskiego i nie posłuchał głosu prezydenta Rzeczypospolitej, który tego nie chciał„.
źródło: Anna Kiesell, „Kazimiera Bujwidowa. Człowiekiem się czuję, więc ludzkich praw żądam!„, s. 45 w: „Krakowski Szlak Kobiet„, red. Ewa Furgał, Kraków 2009
dostępne online
To oczywiście dopiero nitka. Małgorzata Skowrońska napisała w artykule, że „Kazimiera Bujwidowa wystąpiła z Kościoła katolickiego i nie omieszkała tego ogłosić publicznie„. Można więc założyć, że była bohaterką nie tylko kazań, ale i artykułów. Szczególnie interesujące czy zrobiła to na podstawie ustawy austriackiej o wolności sumienia i wyznania z 1868 roku (o której na południowych rubieżach cesarstwa wspomniał Raffaele Carcano). Jeśli tak, byłby to niezwykły „powrót do przyszłości” – do prawa, które dopiero nastąpi po stuletniej przerwie. To wydarzenie z jej życia nadal czeka na odkrycie. Może PT Czytelnicy z Krakowa pomogą?
Moim zdaniem kuria krakowska ma w swoich archiwach dane o pani Kazimierze Bujwidowej.
W ciągu dwóch dekad Kraków cofnął się do średniowiecza. Mamy tu hucpy 3 króli, szopki pod Adasiem, procesje katolickie, kolędowanie na Rynku Podgórskim, świecące anioły na latarniach itp. Niedługo za posiadanie prezerwatywy będą kary jak za usiłowanie zabójstwa człowieka!
Niewątpliwie Kościół gdyby chciał mógłby napisać nie jedną książkę „o apostazji” jak planował Milewczyk, ale opus magnum na dziesięć tomów – po jednym na każdą dekadę XX wieku. To jednak odpada, bo Kościół aktywnie zniechęca od zajmowania się tematem nawet „na rynek wewnętrzny”. Przykładem jezuita Przemysław Gębala, który spotkał się z murem niechęci przełożonych przy pisaniu pierwszego w Polsce doktoratu na ten temat i wreszcie porzucił zakon. To jedna z misji wystap.pl, by wszystko wyciągać na światło dzienne bez liczenia na dobrą wolę Prześwietnych Kurii, w tym przypadku – ks. dr hab. Piotra Majera, który sam jest Kreonem w tej „Antygonie”.
PS: Proszę po raz ostatni dać sobie spokój z mantrą o unieważnieniu chrztu. To zakrawa na obsesję. I odpowiadać innym używając przycisku „reply” dla zachowania wątku.