Episkopat Polski na swojej nowej stronie internetowej podaje szczegółowe informacje o wszystkich diecezjach. Postanowiliśmy je ponownie porównać z oficjalnymi danymi Głównego Urzędu Statystycznego („GUS: 33,399,328 ochrzczonych katolików, własnych deklaracji brak„, 22 grudnia 2012). Wówczas wyszło na jaw, że Kościół na podstawie nikomu nieznanych „ankiet diecezjalnych” podał liczbę mieszkańców Polski aż o 3,5 miliona mniejszą niż wykazaną w spisie powszechnym. Co zresztą jest o tyle zrozumiałe, że tworzenie „wewnętrznego katolickiego” narodowego spisu powszechnego „ankietami diecezjalnymi” to zadanie herkulesowe nawet dla polskich biskupów. Zmniejszenie mianownika pozwoliło podnieść odsetek ochrzczonych aż o 9% do 95,5%. Okazuje się, że tamte wyniki lekko zmniejszono – z 95,5% do 94% czyli o 1,5%. Więc mamy „kolejny oficjalny” wynik. Jeśli porównać tę liczbę ochrzczonych z GUS-owską populacją Polski wynik pozostaje bez zmian – 86,7%. Ostatecznie więc nic się nie zmieniło – już w sierpniu 2010 pisałem, że „Kościół podaje 7% ochrzczonych z kapelusza!„. Państwowo-kościelny klincz o 7% ochrzczonych trwa w najlepsze.
Jako pierwsi zsumowaliśmy także oficjalne powierzchnie diecezji i okazuje się, że Kościół Katolicki w Polsce jest o 5398 km2 większy niż łączna powierzchnia administracyjna Polski. Średnio każda diecezja urosła o 132 km2. Najwyraźniej to zawyżanie do pełnych tysięcy kilometrów kwadratowych nikomu nie przeszkadzało przez ostatnich 20-ia lat. Na kilkaset km2 różnicy można by jeszcze machnąć ręką, ale diecezje północne „wypchnęło” na większość należącego do Polski Bałtyku. 😉 Nieśmiało sugerujemy albo zlecić badanie Głównemu Urzędowi Geodezji i Kartografii albo przyznać, że liczby są zaokrąglone w górę, bo precyzja nie jest potrzebna. Jeśli jednak hierarchowie nie znają nawet dokładnych powierzchni swoich diecezji to jak mogą liczyć diecezjan „co do sztuki”?
To tylko kolejny dowód na to, że kruchtowi ekonomi tak zajęci są liczeniem bardziej wymiernych „marności”, że nie maja czasu na dokładne liczenie owiec. Na pierwszy rzut oka widać, że biskupie dane są wyssane z palucha, taka kościelna tradycja, jeszcze nigdy prawdy nie napisali. A różnice w areale to pewnie pokłosie Komisji Rabunkowej, która kilkakrotnie przyznawała „odszkodowanie” w naturze za to samo… :-/
Granice diecezji ustalił Jan Paweł II. Tego nawet Komisja Rabunkowa nie mogła zmienić. Po prostu zaokrąglają w górę do pełnego tysiąca km2 z odwrotnego powodu niż to, że każda lodówka musi kosztować jedyne 998 zł tylko nie pomyśleli, że jak to się zsumuje to ich na Bałtyk wypchnie.
Zaniżanie liczby ludności przez parafie, a co za tym idzie diecezje, których dane mamy przyjemność oglądać, ma jeszcze jeden pozytywny dla Kościoła aspekt. Pozwala im obniżyć zryczałtowany podatek dochodowy, który jest obliczany na podstawie liczby osób zamieszkujących teren parafii.
Zastanawiałem się jak technicznie wygląda zaszeregowanie nowej parafii do odpowiednich „widełek” ryczałtu i nie wiem – to jakaś czarna dziura. Teoretycznie załącznik do ustawy mówi o „danych właściwych organów miast i gmin, prowadzących ewidencję ludności„, ale akceptowanie tego gdzie się „szereguje” sam proboszcz jest moim zdaniem bardzo możliwe – to i tak symboliczne kwoty od lat nie waloryzowane. Komu z wydziału ewidencji ludności chciałoby się ślęczeć parę dni i dodawać dom po domu w imię 10 złotych różnicy??? „Dziewczyny” z ewidencji miałyby się kłócić o 10 zł z prałatem nad którym burmistrz na procesji baldachim nosi? Jakoś tego nie widzę.
Racja – tym bardziej, że do wyliczenia wysokości podatku brani są pod uwagę mieszkańcy a nie osoby zameldowane. W „biedniejszych parafiach” przeskoczenie w dół 2-3 widełek przynosi proboszczowi kilkaset złotych oszczędności rocznie, więc „grosz do grosza a będzie kokosza” 🙂
Dokładnie. Skoro nawet GUS w swoim roczniku posiłkuje się kościelnymi danymi wziętymi z sufitu i przedstawia je jako oficjalne, to dlaczego „doły” miałyby postępować inaczej?
W 10-tkę, tradycyjnie w 10-tkę…
Tak sobie pomyślałem, że apostaci „obniżając statystyki” o 0,001% rocznie dojdą do tych GUS-owskich 87% za 7000 lat czyli około 9000 roku. Może nawet szybciej. Gratulacje.
Za to jak sobie dodasz ziemie zakonów, które pod diecezje nie podlegają to w 2050 roku nie tylko cały Bałtyk będzie należał do kościoła ale i Ukraina… 😉
😀
A gęstość zaludnienia będzie się nieuchronnie zbliżała ku danym Australii. 🙂
Wy się śmiejecie a tu tylko czekać aż arcybiskupi zaczną się oddawać Ojcu Świętemu do dyspozycji z powodu zdrowia.
No i nareszcie pojawiły się interesujące nas wyniki Narodowego Spisu Powszechnego 2011. GUS podaje, że 87,58% osób pytanych o wyznanie zadeklarowało przynależność do Kościoła rzymskokatolickiego.