W styczniu 2014 roku GIODO przyjął kunktatorską interpretację swoich uprawnień wobec kościołów. Oparł się na jedynym możliwym wyjaśnieniu jak rozpoznać „fakt wystąpienia z Kościoła„, który cichaczem przemycono do instrukcji Serzycki-Budzik z 2009 roku w zdaniu „fakt wystąpienia z Kościoła jest odnotowywany w księdze chrztów„. Bez określenia „kiedy fakt jest faktem” było to oczywiste dla wszystkich niedomówienie, że fakty są faktami kiedy je uzna „prześwietna kuria”. Jeszcze przed jej powstaniem „Głos Nauczycielski” przestrzegał, że „opinia GIODO nie zawiera odpowiedzi na pytania jak odróżnić ucznia-niekatolika od ucznia-katolika niechodzącego jednak na religię, ani co decyduje o tym, że kogoś uważa się lub nie za członka danego kościoła lub nie„. Potraktowano to jak typowe szczekanie kundelków. Dopiero złapanie urzędu za słowo doprowadziło do ujawnienia tej manipulacji – minister Wojciech Wiewiórowski został zmuszony samodzielnie bronić „instrukcji Michalika” a jednocześnie w Sejmie przed „ustaleniem faktu” bronił się nawet… Traktatem Lizbońskim (!!). W rezultacie wydał sobie wojnę na śmierć i życie, którą prawie wygrał. Styczniowy przełom ostatecznie pokonał tę podwórkową dyplomację Biura GIODO i zwolnił kurie z ustalania faktów, co odsłoniło wewnętrzną matrioszkę czyli równie podstępne wyłączenie kościołów spod ustawy o ochronie danych osobowych przez „i 3” w jej artykule 43 ust. 2. Odrzucenie państwa jawnie wyznaniowego trochę skruszyło ten skansen, ale głównie metodą wyprowadzenia kozy z domu – teraz jest już tylko tragedia.
bonus: prof. Michał Pietrzak miażdży pozoranctwo Biura GIODO w 2009 roku
W ciągu tego półtora roku Wojewódzki Sąd Administracyjny w Warszawie przemielił nową grupę skarżących. Tym razem – uznanych przez GIODO za uprawnionych do jego „merytorycznej decyzji administracyjnej” dzięki „nienależeniu do Kościoła Katolickiego”. Zgodnie z obietnicą poniżej lista tych wyroków z linkami – a raczej wynik klasówki dla tamtejszych sędziów. Tylko okupiony ciężką walką wyrok numer 4 można w ogóle skrytykować. Sędziowie uciekli w nim w udawanie, że nie rozumieją wyroków Naczelnego Sądu Administracyjnego z 2013 roku (które są bardzo proste). I skoro oni nie rozumieją to badanie przedwstępnej w sprawie „kognicji GIODO” byłoby przedwczesne. Wszyscy pozostali zrozumieli tylko oni nie zrozumieli. Zanegowali więc linię orzeczniczą nie robiąc tego wprost tylko udając idiotów. Więcej nawet – obarczając GIODO konsekwencjami swojego nierozgarnięcia, bo miał napisać to samo tylko tak prosto żeby nawet pan sędzia Andrzej Góraj zrozumiał. Co pozwoliło urzędowi wyjść z tego obronną ręką, ubierając to samo w prawnicze formułki. I to jest wariant optymistyczny – szczyt dobrej woli! Standardowo bowiem sędzia sprawozdawca pieprzy w ogóle nie wiadomo czemu takie bzdury o prawie kanonicznym z jakiegoś katolickiego WUML-a, że pozostała dwójka po prostu się wstydzi i przewraca oczami, ale zdania odrębnego i tak żaden nie napisał – a zawsze mogą i o tym wiedzą, bo ci sami sędziowie piszą je w innych sprawach – więc się pod tym wszyscy podpisują – w przenośni i dosłownie. Lista zarzutów Kościoła wobec GIODO za stosowanie „i 3”, którego sami bronili zanim wymknęło się spod kontroli jest imponująca – naruszenie dwóch artykułów Konstytucji, trzech artykułów Konkordatu, pięciu artykułów ustawy o gwarancjach wolności sumienia i wyznania i na dokładkę jednego z ustawy o stosunku Państwa do Kościoła Katolickiego w RP. I to wszystko nie licząc pięciu z Kodeksu postępowania administracyjnego dotyczących samego działania urzędu. Co jest posłusznie przyklepywane. Inaczej mówiąc – sędziowie WSA w Warszawie wypluwają z siebie propagandową sieczkę, którą adwokaci Kościoła faszerują ich jak gęsi. Czego efektem jest…
prawno-religijna papka polskiego sądu
czyli w nowomowie „proboszczowie wygrywają w sądach„
1. II SA/Wa 389/14 z 21 sierpnia 2014 (omówienie tutaj)
2. II SA/Wa 727/14 z 19 listopada 2014 (omówienie tutaj)
3. II SA/Wa 791/14 z 14 stycznia 2015
4. II SA/Wa 1242/14 z 16.02.2015 (perełka – przedwczesny etap przedwstępny)
5. II SA/Wa 1865/14 z 21 kwietnia 2015
6. II SA/Wa 847/14 z 22 kwietnia 2015
7. II SA/Wa 1604/14 z 29 kwietnia 2015
8. II SA/Wa 2095/14 z 9 lipca 2015
konsekwencja – sąd nie uważa dyskryminacji katolików za rażące naruszenie prawa
WSA jeśli będzie mógł przyzna proboszczom rację nawet jeśli nie kiwną palcem (co pokazał wyrok numer 5). W tej sprawie sędziowie przepisali do wyroku prawie całą skargę parafii włącznie z „AAS 75:1983, pars II, ze zm.” nie mając pojęcia co to znaczy i oparli się na kanonie 751 Kodeksu Prawa Kanonicznego nie mając pojęcia co zawiera, bo napisali o nim same bzdury więc „wyrok w imieniu Rzeczpospolitej Polskiej” nie tylko był nie na temat, ale już będąc nie na temat on nawet nie był na poziomie kleryka. Przepisaliby do wyroku nawet chińskie krzaczki gdyby je dostali. Szczegółowo opisanych i uzasadnionych zarzutów skarżącego w ogóle nie rozpatrzono – został wykorzystany jako lewar do wydania kolejnego bełkotliwego wyroku czyli dostał wyrok nie w swojej sprawie. „Rzeczpospolita” nie omieszkała po nim uspokoić swoich czytelników, że atak GIODO na Konkordat został odparty. Sąd tak się pogubił, że nie wie nawet co wynika z tego co sam pisze. Jedyny sensowny fragment powyższych wyroków brzmi:
Oczywiście organ państwowy, jakim jest Generalny Inspektor Ochrony Danych Osobowych nie jest uprawniony do oceny czy dana osoba jest czy też nie jest członkiem danego związku religijnego, czy też nie wyznaje żadnej religii (ateizm). Nie jest do tego uprawniony żaden organ administracyjny ani żaden sąd w Polsce.
To jest dokładnie to co wykazywał skarżący – czyli wygrał! Konsekwencją tego jest obalenie „i 3” skoro to na nim opiera się ten podział. To by jednak było za proste – sąd uznał, że w takim razie… wygrał proboszcz!!! Rezultatem tego upadku było uznanie 19 czerwca, że decyzje GIODO – sprowadzające się do uznania ustawowej dyskryminacji katolików – nie stanowią rażącego naruszenia prawa. A nie stanowią, bo to zarzut prawnie i politycznie niewygodny więc sąd to olewa i zatwierdza koszałki-opałki do obrony państwa wyznaniowego. Grunt to mieć SWÓJ zarzut, nieważne jaki. 😀 Skargi proboszczów nie są więc po to żeby sąd do czegoś przekonać (bo wszystko leci z gotowców od adwokatów, włącznie z odpowiedziami na pytania GIODO) tylko żeby umożliwić wyrok i to tylko jeśli nie da się pasożytować na skarżącym. Kolejne wystawienie tej darmowej operetki 2 września o godzinie 13:20 w sali F – zapraszamy warszawiaków i resztę ludzkości. Będzie podwójnie ciekawie, bo po pierwsze tym razem z kunktatorskimi decyzjami GIODO walczą i skarżący i proboszcz a po drugie to pierwsza „nasza” rozprawa po zmianie ustawy o postępowaniu przed sądami administracyjnymi. Następna okazja dopiero 19 października. 😉
Zaczęło biskupom iść dobrze, ale plany pokrzyżowało Biuro GIODO ponieważ taśmowo składa od tej prawno-religijnej papki skargi kasacyjne. Co prawda trzeba się mocno domyślać o co w nich chodzi, ale wystarczyły by „odzyskanie” sądu pierwszej instancji nie tylko niczego Kościołowi nie dało, ale przeciwnie – sprowadziło go do „Biura Przepustek do NSA” a niewiarygodny infantylizm tych wyroków gwarantuje efekt przeciwny od oczekiwanego. WSA wasze, NSA nasze – parafrazując klasyka. Na korzyść GIODO działa nowelizacja ustawy o postępowaniu przed sądami administracyjnymi, która usunęła ograniczenie rozpatrywania przez NSA zarzutów naruszenia prawa przez WSA. Taki zarzut w skargach kasacyjnych jest, co w praktyce oznacza, że NSA powinien ocenić „i 3” a nie szalbierstwa skatoliczałych sędziów, które są co najwyżej żenujące. Dobrym znakiem jest też niepodpisanie porozumienia między GIODO a KEPem, które prawem kaduka wpłynęłoby na nadchodzące orzeczenia NSA. Jest szansa, że nie wpłynie, bo tego typu ustalenia muszą być z udziałem rządu. Teoretycznie do jego podpisania premier może upoważnić GIODO a papież – arcybiskupa Gądeckiego, ale poza rządem pani minister równie dobrze może podarować arcybiskupom Niderlandy. Arcybiskup Andrzej Dzięga może ze swojego trzeciego szeregu wysłać do NSA tzw. opinię prywatną (pierwszą jeszcze w 2011 roku napisal ks. dr hab. Dariusz Walencik – z ewidentnie drugiego szeregu), co nie oznacza jednak „wspólnego stanowiska„, które z głowy czyli z niczego palnął minister Andrzej Halicki. Swoją drogą jeśli wygraną mają w kieszeni jak początkowo twierdzili to w zupełności wystarczy. Szukanie jakiejś mediacji rządu po dwóch skrajnie prokościelnych wyrokach było przyznaniem się do świadomości, że więcej na nich tracą niż zyskują. Do tego adwokaci Kościoła już pokazali warsztat – dr Krzysztof Wąsowski zuchwale dodał 10 dni do daty odebrania decyzji przez pewnego proboszcza, bo spóźnił się z wysłaniem skargi (co mu nie pomogło) i tak manipulował cytatami żeby się nie dało odróżnić instrukcji abp Wiktora Skworca od cztery lata wcześniejszej ściągawki dla biskupów (zaiste trudna to sprawa w której trzeba mataczyć! 🙂 ) a dr Paweł Litwiński nie uzasadnił wniosku o wstrzymanie wykonania decyzji do wyroku WSA a teraz chce żeby NSA przymknął na to oko – co pięknie potwierdziło, że te wnioski to próba urobienia sędziów przed wyrokami. Z kolei Naczelny Sąd Administracyjny doszedł do ściany w stosowaniu „obecnej interpretacji cyfry 3” z 2013 roku. Sędziowie przyznali, że ustawowa dyskryminacja chrześcijan przez GIODO musiałaby być uzasadniona zgodnie z art. 31 ust. 3 Konstytucji, ale nawet nie próbowali tego zrobić – bo się nie da – więc ostatni wyrok udowodnił, że ten tramwaj dalej nie pojedzie. Za to bardzo sprytnie za Trybunałem Konstytucyjnym powiązali art. 25 i 53 Konstytucji, co ten trzykrotnie zrobił dla utrzymania (wszech)władzy kościołów (w sprawie Komisji Majątkowej, wliczania oceny z religii do średniej i uboju rytualnego). W ten sposób zneutralizowali główny zarzut strony kościelnej językiem prezesa Rzeplińskiego – wyczyn na miarę naprawy silnika przez rurę wydechową. Widać gołym okiem, że szykuje się dojście do „nowej interpretacji cyfry 3” czyli matrioszki wewnętrznej. Która taka całkiem nowa nie jest, bo pojawiła się w wyroku II SA/Wa 202/12 z 9 maja 2012 roku, po czym raptownie zniknęła. W lutym 2014 roku – po wydaniu pierwszych decyzji czyli przyznając, że są oszukańcze – minister Wiewiórowski wspomniał o tym jedyny raz dla Lex.pl:
GIODO – dr Wojciech Wiewiórowski – twierdzi, że przepisy prawa polskiego [chodzi o „i 3” – MP] wyłączają część uprawnień Inspektora w stosunku do kościołów i związków wyznaniowych, ale nie wyłączają ustawy. Teoretycznie kościoły podlegają przepisom ustawy o ochronie danych osobowych, natomiast część obowiązków kontrolnych jest wyłączona zgodnie z regulacją pochodzącą z 1997 roku. Jest to dziwna konstrukcja, istotnie nie spotykana w innych krajach europejskich – dodaje dr Wiewiórowski.
W takim razie miał niemalże obowiązek wystąpić o stwierdzenie niezgodności wyroków NSA z prawem europejskim – tak jak w podobnej sytuacji Prezes Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa – ale nie zrobili tego do dzisiaj. W efekcie prawie oficjalnie przyznał się do machlojki a skargę kasacyjną i tak złożył, ale rozpaczliwą i rok później a kompromitacja urzędu i gehenna skarżących są jeszcze większe niż były. Chcą radykalnego wzmocnienia pozycji a wniosku naprawdę odzyskującego godność i prostującego ten mętlik nie napisali i nie chcą napisać. Przez co już wiadomo, że walka z „i 3” potrwa dłużej niż II wojna światowa. Samo to narusza prawa człowieka tyle, że ten aspekt nie jest nawet ciekawy, bo przewlekłość postępowań to problem strukturalny i niedawno ETPCz – mimo oporu rządu – objął 600 takich skarg programem pilotażowym. Wydobyć Polskę z tego prawnego i moralnego upadku – bo już tylko o to chodzi – może tylko uchwała około 30 sędziów przy udziale Prokuratora Generalnego. Krok w tym kierunku NSA może zrobić 5 listopada, rozpatrując pierwszą zagmatwaną kasację GIODO. Tym razem KEP – zostawiony przez Watykan (zatwierdzono tylko dokumenty dotyczące pedofilii), przy nowym Rzeczniku Praw Obywatelskich wybijającym się na niepodległość, nieuchronnym bankructwie polityki appeasementu a przede wszystkim – powszechnej świadomości, że dochodzimy do normalności, którą Michał Serzycki zastąpił proszeniem biskupa Stefana Cichego żeby coś zrobił, uczeniem kardynała Nycza prawa kanonicznego i wciskaniem biskupom soboru watykańskiego II – może ekskomunikować nawet księdza Bonieckiego, ale ostatecznie straci groteskowy „przepis ustawy” (patrz rysunek), zrównujący ponad 10 tys. parafii katolickich z ambasadami, dopisany na kolanie 19 czerwca 1997 roku do ograniczenia uprawnień GIODO wobec Urzędu Ochrony Państwa. Po czym zostawiony przy 22 nowelizacjach, bo dawał urzędnikom „dupochron”, że chcą, ale nie mogą, bo ich cyfra 3 wykastrowała – kosztem tego samego narastającego skundlenia państwa, którego zaszczutą ofiarą została Agata. Polska przegrała przynajmniej pół tuzina spraw o naruszenie praw człowieka tylko z powodu piłatowego umywania rąk albo cwaniactwa władzy na poziomie „trzech kubeczków” żeby się nie narazić prawie schizmatyckiemu „Kościołowi Polskiemu”. Była to oczywiście identyfikacja jego zdobyczy a nie lista ofiar, bo tych są tysiące. W takich sprawach miarą praworządności jest możliwość walki latami do upadłego z własnym krajem, po czym jeszcze rząd wciska pieniądze za zamknięcie się czyli kupuje milczenie pod płaszczykiem ugody. Czas skończyć z ofiarami z ludzi, którzy nie mogą się bronić, na ołtarzu pseudoprawniczej dulszczyzny.
Facebook Comments