O niemieckim „podatku kościelnym” pisałem jeszcze przed powstaniem wystap.pl, przewidując jego powolny schyłek. Na początku maja 2010 roku temat powrócił na czołówki prasy, kiedy w sprawie wytoczonej przez niemieckiego profesora prawa kanonicznego po stronie Kościoła stanął sąd II instancji w Mannheim. Po Zappie w grudniu 2009 płacenia podatku (bez wystąpienia z Kościoła) odmówił Andreas Janker. W lipcu 2011 napisałem na podstawie obliczeń, że ten wywodzący się z wojen napoleońskich (!) system jest skazany na upadek w ciągu 25 lat.

Po tym co niemieckim biskupom zrobili lefebryści (Bractwo św. Piusa X) może to być kwestia raczej kilku lat niż pokolenia. Uderzyli Kościół z najmniej spodziewanej strony, stawiając cały system pod znakiem zapytania. W marcowym numerze swojego pisma „Mitteilungsblatts” poświęcili temu tematowi osiem stron i wezwali tradycjonalistycznych katolików niemieckich, by przestali płacić na „oficjalny” Kościół Katolicki i wspierali tymi pieniędzmi… bezpośrednio ich. W podtekście, bo nie pada to wprost, można wyczytać: „to my jesteśmy prawdziwym Kościołem i te pieniądze powinny być dla nas„. Wydrukowali także formularz do wystąpienia z Kościoła jako „korporacji prawa publicznego„, z zastrzeżeniem, że nie jest to wystąpienie ze wspólnoty wiernych – czyli to o co walczyli Hartmut Zapp i Andreas Janker (o którym zresztą sami piszą). Jeśli apel trafi na podatny grunt, niemieckie sądy mogą zostać zawalone dziesiątkami pozwów o ustalenie czy można być katolikiem nie płacąc podatku kościelnego. Zwiększa się także presja na Konferencję Episkopatu Niemiec, który w tej sprawie jawnie wypowiedział posłuszeństwo Watykanowi.

źródło: kath.net/KNA

Polecam także artykuł w miesięczniku Bractwa.

Facebook Comments

Website Comments

  1. Krzysztof
    Odpowiedz

    Na wolnym rynku nie ma przymusów. Ludzie płacą za 'usługi’ tam, gdzie czują się usatysfakcjonowani.

    Wyrzucanie ludzi z Kościoła ze względu na brak płacenia socjalistycznego, przymusowego podatku jest barbarzyństwem!
    I tu należy zgodzić się z Ojcem Świętym, który w tym celu zmienił prawo kanoniczne, by nie było już formalnego aktu wystąpienia z Kościoła… W praktyce papież zmianą prawa kanonicznego problemów naputał nie tylko biskupom niemieckim, ale też polskim…

    Faktem jest, że także w Polsce Kościół ma coraz mniejsze dochody –
    http://www.dzienniklodzki.pl/artykul/521189,kosciol-w-polsce-biednieje,id,t.html

    Ma to związek z różnymi zjawiskami – głównie z postępującą laicyzacją, ale także z: zapaścią demograficzną i wynikającym z niej starzeniem się społeczeństwa (co jest po części skutkiem owej laicyzacji).

    Jak widać z cytowanego wyżej artykułu, małe parafie, liczące poniżej tysiąca wiernych, chętniej opowiadają o swoich dochodach, bo są one o wiele niższe od ogromnych parafii. Różnica w podatku, jaki płacą księża, jest niewspółmierna. Ale w małej parafii, ludzie widząc biednego księdza, chętniej mu z własnej woli pomogą, niż proboszczowi przedsiębiorcy, który ma pod opieką ponad 20 tys. dusz…

    Ale wszystko tak naprawdę zależy od duszpasterza: Jeśli dobrodziej wierzy w Boga, od żadnego człowieka sam nie zażąda ani złotówki. W praktyce, ludzie widząc jego ewangeliczne podejście, mogą mu dobrowolnie sami więcej przynieść, niżby zażądał… Tak działało wielu świętych kapłanów, jak choćby św. Jan Bosko, którego inni księża chcieli zniszczyć za to, że pokazując wielki kontrast w zachowaniu, kompromitował ich niewłaściwą postawę!

    Wielu uważa, że Ksiądz musi mieć samochód. A prawda jest taka, że ksiądz musi tylko … umrzeć!
    Ciekawie sprawę tę unaocznił ks. Roman Kotliński w książce „Byłem księdzem”, gdzie opisywał swe wikariuszowskie życie w parafii Rusiec (co ciekawe o jego tamtejszym proboszczu pisano na tym portalu już kilkakrotnie – jak podawał do wiadomości, ile kto dał na kolędzie).

    Początkowo ksiądz Kotliński jeździł rowerem (zgodnie z radami dawanymi przez rektora włocławskiego seminarium, późniejszego biskupa i metropolity, Gołębiewskiego), na co jednak mocno zimą narzekał.

    Potem uciułał na niedrogą furę i ocenił, że łatwiej byłoby wykonywać tę funkcję.

    Według mnie samochód jest niepotrzebny. Jeśli kapłan nie ma odpowiedniej kondycji i zdrowia, a nie chce się spocić i nadmiernie przeziębiać, to mając ciepłe, nieprzemakalne ubranie, bez problemu wszędzie dotrze rowerem hybrydowym, ze wspomaganym silniczkiem. Będzie wtedy ekologiczniejszy i bardziej skromny, bliższy tym, którzy samochodu nie posiadają… Jego efektywność zaś wiele nie spadnie, bo takim rowerem spokojnie uzyska prędkość komunikacyjną 30 km/h, o co trudno jest w dużych miastach nawet autom.

    Wszystkie problemy tak naprawdę da się rozwiązać. Potrzeba tylko otwartości na innowację i dobrej woli…

    • admin
      Odpowiedz

      Z Ojcem Świętym nie trzeba się zgadzać tylko trzeba przyjmować to co podaje do wierzenia! Kiedy katolicy „zgadzają się” z Ojcem Świętym przestają być katolikami!

Post a comment