Po raz pierwszy w III RP Kościół – przyzwyczajony do „uzgadniania” wszystkiego z rządem poza wiedzą parlamentu – cofnął się zaskoczony o pół kroku. Na szczytach kościelnej władzy trwają gorączkowe narady co zrobić z gorącym kartoflem, który właśnie leży na biurku GIODO a który nazywa się „prośba o wydanie decyzji administracyjnej w sprawie administratora danych osobowych Jana Piotrowskiego„. Pełne ręce roboty ma abp Andrzej Dzięga, cała Rada Prawna KEP i bp Stanisław Budzik, który musi wydać kolegom-biskupom jakieś instrukcje. Taki wniosek wypływa z drugiego artykułu na temat skargi Marcina Marczyka na miejscowego proboszcza do GIODO, który zamieściła nowosądecka edycja „Gazety krakowskiej”. Nowy element zawierają dwa kluczowe zdania: „Kustosz i proboszcz bazyliki św. Małgorzaty w Nowym Targu ks. Jan Piotrowski nie chciał wczoraj komentować sprawy. Zaprosił na spotkanie w innym terminie„. Tłumacząc to na polski: „Nie mogę powiedzieć nic na własną rękę. Mam czekać na instrukcje z góry„. Kiedy już „zaprosi na spotkanie” powie dokładnie to co mu przygotują przełożeni. Inną sprawą jest to jak skarga Marczyka wpłynie na karierę abp Dzięgi. To on przygotował instrukcję dotyczącą apostazji. Wasza Ekscelencjo, nas wszystkich czekają nerwowe tygodnie.
artykuł w „Gazecie krakowskiej”
Facebook Comments