dokoszaSiódma kadencja Sejmu zbliża się do końca. Zgodnie z tzw. „zasadą dyskontynuacji” wszystkie nieuchwalone projekty ustaw trafią do kosza. W założeniu to jedyny mechanizm odsiewania nieudanych pomysłów. Jednym z nich jest projekt skreślenia osławionego „i 3” ustawą czyli „ustawa Prochowicza”. Pojawił się dokładnie 3 lata temu i do dzisiaj nie został rozpatrzony przez Komisję Spraw Wewnętrznych. Politycznie i tak od dawna go nie ma. Opiera się na czystej formalności – przynajmniej 15 niewycofanych podpisach posłów, bez względu na ich późniejszą przynależność klubową. Jest to akurat potwierdzenie przysłowia, że kradzione nie tuczy. Genezę tego projektu szczegółowo opisałem w tekście „Dlaczego upadła sekta apostatów” jako powód 10. Od razu też napisałem, że „Ruch Palikota wsiada do naszego pociągu, ale bilety zostały już tylko na wagon rowerowy” i przewidziałem jego los – „projekt będzie miał szczęście jeśli w ogóle trafi do pierwszego czytania„. Z wyjaśnieniem dlaczego był niedźwiedzią przysługą dla środowiska, którego dotyczył.

Klerykalny ustrój Polski nie tylko tę napisaną na kolanie amatorszczyznę przetrwał, ale obrócił na swoją korzyść – w pierwszym i ostatnim ruchu w sprawie tego projektu 7 lutego 2013 roku Komisja Sprawiedliwości i Praw Człowieka uznała, że skreślenie „i 3” naruszałoby art. 25 ust. 3 Konstytucji. Czyli to nie „i 3” narusza Konstytucję tylko jego skreślenie! Jak z prawie wszystkim czego się dotknął Janusz Palikot – jest gorzej niż było. W 2012 roku była realna szansa na wniesienie wniosku do Trybunału Konstytucyjnego o stwierdzenie niekonstytucyjności „i 3” (potrzeba 50 posłów). Gdyby się to udało byłoby dawno po wszystkim. Kiedy już wydawało się, że sprawy są na dobrej drodze wszystko zepsuł „pociągający za sznurki w apostazji w Polsce” bloger Robert Prochowicz, który postanowił się wylansować na ukradzionym temacie. Palikot zamienił wniesienie tematu do Trybunału Konstytucyjnego na depeszę PAP a to, że zaszkodził zamiast pomóc to problem tych, którym pomagał. Gdyby wniósł tam pięć od lat zamiatanych pod dywan tematów zostałby prawdziwym liderem, ale mając 43 posłów na 50 potrzebnych nigdy się nawet o to nie postarał. W efekcie na własną prośbę stracił klub, partię, znaczenie i zdobył 1,4% w wyborach prezydenckich.

Cała ta batalia to jedna wielka feeria zawodów i rozczarowań.

Janusz Palikot jest zawiedziony, że jego Wielkie Majowe Przyklejenie Kartki wzbudziło tylko zażenowanie.

Robert Prochowicz jest zawiedziony, że jego pięć minut czyli „wartościowy projekt ustawy o skutecznej apostazji z kilkoma błędami, ale nie ma co drzeć łacha” idzie do kosza.

Środowisko pół miliona polskich apostatów” jest zawiedzione, że zniknęło jak kamfora.

Konferencja Episkopatu Polski jest zawiedziona, że nie dostała zatwierdzenia Watykanu dla projektu dekretu.

Kardynał Dziwisz i arcybiskup Skworc są zawiedzeni, że zostali oszukani przez GIODO w sprawie swoich dekretów.

Arcybiskup Andrzej Dzięga jest zawiedziony, że Rada Prawna KEP wyszła na kompletnych amatorów.

Księża są zawiedzeni, że zostali zmuszeni przez biskupów do walki z urzędem o ich wpływy.

Świadkowie Jehowy w Polsce są zawiedzeni, że zostali zmuszeni do walki, której w ogóle nie powinno być.

Biuro Analiz Sejmowych jest zawiedzione, że musiało napisać, że skoro nie ma derogacji to można uznać, że jest.

Wojciech Wiewiórowski jest zawiedziony, że rozpętał wojnę polsko-wiewiórowską.

Nowa szefowa jest zawiedziona, że odziedziczyła po nim stajnię Augiasza.

Pracownicy Biura GIODO są zawiedzeni, że zostali upodleni i sprowadzeni do przerabiania gotowców.

Naczelny Sąd Administracyjny jest zawiedziony, że został sprowadzony do roli „dawania dupochronów” dla ministrów.

Skarżący są zawiedzeni, że od pięciu lat czekają na decyzje – na co są dwa miesiące.

Adwokaci są zawiedzeni, że dostają sprawy bez sensu i bez zysku zamiast zarabiać na firmach.

Ewa Kulesza jest zawiedziona, że została Czarnym Piotrusiem, który do tego wszystkiego doprowadził.

Bilans to zmarnowane pięć lat, zmarnowane tysiące godzin pracy tuzinów ludzi, kompromitacja sądów administracyjnych, demoralizacja uczestników dramatu i autodelegitymizcja państwa (czyli to co właśnie z hukiem wypełzło spod dywanu). Wszystko w imię rzuconego półgębkiem na komisji sejmowejniedomniemywania uprawnień„.