Wczoraj (20-go stycznia) Wojewódzki Sąd Administracyjny w Warszawie rozpatrzył kolejną skargę na uznanie przez GIODO za katolika (ściślej: umorzenie sprawy z powodu „i 3”). Skarżący wysłał do proboszcza parafii w której był ochrzczony oświadczenie o wystąpieniu z Kościoła Katolickiego i poprosił o odnotowanie tego w Księdze Chrztów. Proboszcz odmówił i już po dokładnie półtora roku od wniesienia skargi do Biura GIODO sprawą zajął się sąd.
Zapadł wyrok taki sam jak w sprawie Dawida Sznajdera, co potwierdza, że Polska (każdy wyrok jest w imieniu Rzeczypospolitej Polskiej!) nie uznaje prawa do „samowolnego” wystąpienia z Kościoła. Jak wystąpić żeby być wystąpionym tego oficjalnie nie wiemy, ale potwierdza się linia, że bez „wypuszczenia” przez Księdza Proboszcza ani rusz. Czyli tak jak jest w Malezji gdzie Trybunał Federalny uznał, że o tym czy ktoś porzucił islam decydują sądy szariackie a nie ten komu się wydawało, że porzucił. Przez przypadek jest to naruszenie samych fundamentów wolności sumienia i wyznania, ale to póki co nie spędza to nikomu snu z powiek. A już na pewno nie księdzu Dariuszowi Walencikowi, recenzentowi rozprawy doktorskiej „Wolność religijna podstawowym prawem człowieka w nauczaniu Jana Pawła II„. „Państwowy katolik” doszedł zaś do wniosku, że nie zostaje mu nic innego niż zgodnie z wyrokiem sądu iść się wyspowiadać.
Czy są plany by taki wyrok zaskarżyć przed wyższymi instancjami? Jakie będą dalsze kroki?
Oczywiście, następny krok to Naczelny Sąd Administracyjny.
Wniosek: można być ateistą ale należeć do kościoła trzeba. Wolność wyznania jest rozdzielona od przynależności do organizacji, bardzo ciekawe.
W Polszy słowo „wolność” występuje tylko w piosenkach reagge.
Symbolika i ceremoniały wysyłają do obywateli sygnały o charakterze ich państwa. Jeśli są to sygnały, preferujące narodowość lub religię, państwo takie traci legitymację do domagania się lojalności ze strony obywateli o innym światopoglądzie. Obywatele zdradzeni przez państwo udają się na emigrację wewnętrzną!
Tymon w swojej piosence śpiewa: „Nikt nie będzie nam bezkarnie i bezwstydnie wszem i wobec lżyć, upadlać, lekceważyć, skalać, szmacić i centralnie dymać Orła Białego„. Najwyraźniej jest w błędzie. Wystarczy wyczekać aż społeczeństwo będzie mniej czujne, przemycić parę niepozornych znaków w paru kluczowych ustawach i chlapnąć nieodpowiedzialnie kilkoma podpisami pod takim konkordatem, a suwerenność kraju ulegnie wirtualizacji.
Mówiąc zwięźle i krótko: WSA łamie prawa człowieka i Konstytucję przy okazji.
W Polsce sekciarskie prawa organizacji religijnych stoją ponad prawem państwowym i międzynarodowym. Osobiście nie liczę na wyrok NSA i jestem w pełni przekonany, że ta farsa zostanie przerwana po wyczerpaniu ścieżki w sądach polskich dopiero przez ETPCz. Wtedy dopiero nasze sądy związane takim wyrokiem, będą musiały wydawać prawidłowe wyroki, choć nadal pewnie nie będą tego rozumiały, dlaczego tak muszą czynić. I to jest tragedia Polski. Ciekawe co byłoby dla sędziów WSA dowodem na wystąpienie z judaizmu ? czyżby przyrost obrzezanego napletka? Zastanawiam się jak daleko może sięgać prawo rodziców do wychowania we własnym wyznaniu? Czy prawo do wychowywania jest równoznaczne z prawem zapisywania do sekt, z których nie można będzie nigdy wystąpić, jest równoznaczne z prawem do okaleczania cielesnego i psychicznego (indoktrynacja)? Czuję, że czeka mnie ciężka przeprawa przed sądem, no ale to dopiero za kilka miesięcy.
Nasi przodkowie urządzali Powstania przeciwko okupantom. Pora kosy postawić na sztorc.