Na kilka dni przed wizytą „państwową” Benedykta XVI w Wielkiej Brytanii – pierwszą wizytą za którą (na razie – częściowo) płacą brytyjscy podatnicy – pokazała się książka Geoffrey Robertson’a „The Case of the Pope: Vatican Accountability for Human Rights Abuse„. Autor jest wybitnym prawnikiem specjalizującym się w prawach człowieka. Fragmenty zamieścił „The Independent„. Robertson nie owija w bawełnę. Jego dwie główne tezy brzmią:
– tylko Włochy uznały niepodległość Watykanu w 1929 roku – bo Mussolini wykroił z Włoch 44 hektary w centrum Rzymu i dał papieżowi w zarząd. Jest nonsensem, by uznawały ją inne kraje ponieważ nie były stronami tej umowy. Ponadto Watykan nie spełnia kryteriów państwa określonych w konwencji z Montevideo z 1933 roku. Każde państwo może zerwać stosunki dyplomatyczne z Watykanem z przyczyn formalnoprawnych.
Warto w tym miejscu przypomnieć, że Polska zawarła konkordat w 1925 roku kiedy Watykan jeszcze nie istniał. Jego istnienie nie ma więc związku z zawieraniem konkordatów – służy m. in. do tego, że podatnicy płacą za wizyty papieża w ich krajach. Istnieje model w którym państwo uznaje Stolicę Apostolską za głowę Kościoła, ale nie papieża za głowę państwa. Tak stosunki państwo-Kościół były ułożone w PRL w latach 1974-1989.
– prawo kanoniczne nie jest ponad państwowym, choć właśnie w ten sposób było przez Watykan traktowane. To doprowadziło do obecnego kryzysu spowodowanego przez stosunek kościelnej elity do księży-pedofili.
„Jakkolwiek nie ma problemu z tym, by organizacja dyscyplinowała swoich członków za naruszenie jej zasad, budzi wielkie zastrzeżenia kiedy za ich naruszenie uznawane są poważne przestępstwa a organizacja rości sobie prawo do zajmowania się nimi według wewnętrznej procedury bez zgłaszania ich policji. A jest to dokładnie to, co Watykan robił – zamiast zgłosić wymiarowi sprawiedliwości księży o których wiedziano, że zgwałcili dzieci i którzy według wszelkiego prawdopodobieństwa mogli to zrobić w przyszłości, zajmowano się nimi na podstawie prawa kanonicznego, które wymagało najwyższej tajności, przenosząc ich do innych parafii z upomnieniami i niedającymi się wyegzekwować karami, zazwyczaj modlitwą za swoje ofiary” – powiedział w wywiadzie.
Jego recepta to traktować Watykan jako „państwo zbójeckie” – choć wydaje się, że ideałem byłoby po prostu zerwanie z nim stosunków dyplomatycznych i zredukowanie jego statusu w ONZ do poziomu jaki mają wszystkie inne religie.
W Polsce jesteśmy jeszcze lata świetlne przed takim myśleniem. Artykuł 5 Konkordatu jest interpretowany jako immunitet przed prawem polskim. Mówi on:
Przestrzegając prawa do wolności religijnej, Państwo zapewnia Kościołowi katolickiemu, bez względu na obrządek, swobodne i publiczne pełnienie jego misji, łącznie z wykonywaniem jurysdykcji oraz zarządzaniem i administrowaniem jego sprawami na podstawie prawa kanonicznego.
Problem podniósł poseł II kadencji Sejmu Ryszard Zając w swoim komentarzu do tego artykułu:
Zapis nie precyzuje, jak rozumieć ?misję kościoła”, jakiego rodzaju sytuacji ma dotyczyć jego jurysdykcja, jakie ?sprawy” mają być przezeń ?zarządzane i administrowane”. Wolność religijna nie może być interpretowana jako działalność naruszająca porządek prawny w państwie; nie może oznaczać swoistego immunitetu duchownych, w postaci odpowiedzialności prawnej wyłącznie na podstawie prawa kanonicznego (a nie na podstawie polskiego prawa karnego, bądź cywilnego); nie może wreszcie być rozumiana jako np. prawo do prowadzenia działalności gospodarczej, wolnej od przestrzegania prawa państwowego.
Artykuł 5 Konkordatu nie może więc zapewnić nic więcej niż zasada wolności religijnej – która i tak jest w Konstytucji.
Jak bardzo trzeba nienawidzić kraju i narodu żeby go oddać w niewolę Watykanu?
Nie przypisujmy nienawiści tego co można oddać ciasnocie umysłowej i koniunkturalizmowi.
Skoro to takie jasne, to każdy adwokat w naszym kraju powinien w sądzie wygrać każdą sprawę przeciw funkcjonariuszom Watykanu! Dlaczego tak się nie stało jeszcze, albo nie słyszałem o tym?
Bo żeby wygrać trzeba walczyć.