– Jeśli rozkażę generałowi, aby jak motyl przeleciał z jednego kwiatka na drugi, albo rozkażę mu napisać tragedię, albo zmienić się w morskiego ptaka, a generał nie wykona otrzymanego rozkazu, kto z nas nie będzie miał racji: ja czy on?
– Jego Królewska Mość – odpowiedział stanowczo Mały Książę.
– Słusznie. Należy wymagać tego, co można otrzymać. Autorytet opiera się na rozsądku. Jeśli rozkażesz twemu ludowi rzucić się do morza, lud się zbuntuje. Ja mam prawo żądać posłuszeństwa, ponieważ moje rozkazy są rozsądne.
– Więc jak jest z moim zachodem słońca? – przypomniał Mały Książę, który nigdy nie porzucał postawionego pytania.
– Będziesz miał twój zachód słońca. Zarządzę go. Lecz zaczekam, w mądrości rządzenia, aż warunki będą przychylne.
– Kiedy to będzie? – informował się Mały Książę.
– Hm, hm! – zamruczał Król, badając gruby kalendarz. – Hm, hm, to będzie około… około… to będzie dziś wieczorem o godzinie 19.40. I zobaczysz, jaki mam posłuch.
Antoine de Saint-Exupéry, Mały Książę, rozdział 10
Przez całą dekadę lat 2000-ych stopniowo narastał w Polsce problem szarej strefy z podleganiem kościołów – przede wszystkim Kościoła Katolickiego – Ustawie o ochronie danych osobowych. Określenie „szara strefa” jest najbardziej adekwatne, bo ze strony Biura GIODO ani nigdy oficjalnie nie potwierdzono, że Kościół jej podlega ani nie zrobiono niczego, by podlegał. Było to coś w rodzaju zamrożonego konfliktu o Naddniestrze w kraju sterroryzowanym kultem Jana Pawła II z Trybunałem Konstytucyjnym uparcie udowadniającym, że nie ma takiej rzeczy, która byłaby niezgodna z polską konstytucją. Z roku na rok pojawiało się coraz więcej rys i znaków zapytania, ale ówcześni GIODO – dr Ewa Kulesza i mgr Michał Serzycki – zamiast wykorzystywać je do zakończenia tego skansenu albo umywali ręce albo wręcz bronili tej patologii wyświechtaną formułką o Konkordacie. Punktem bez powrotu była sprawa „Agaty” (oficjalnie: „panny P.”) z Lublina. Matka zgwałconej nastolatki, którą „dzięki” ujawnieniu tajemnicy lekarskiej odwiedzali w szpitalu fanatycy antyaborcyjni szukała sprawiedliwości w lubelskich sądach i jej tam nie znalazła. Biuro GIODO sprawą, którą żyła cała Polska nie mogło się zająć, bo było zajęte udzielaniem dobrych rad w „Tinie”. To jedno z najgorszych naruszeń praw człowieka w III RP, bo wynikające z dania ekstremistom wolnej ręki do maltretowania dziecka (oczywiście w imię „unikania wojny religijnej„), kosztowało Polskę 45,000 euro i 16,000 euro zwrotu kosztów postępowania przed trubunałem w Strasburgu. W 2009 roku Episkopat Polski zawarł z GIODO coś w rodzaju mini-konkordatu, który sprowadzał się do tego, że Kościół w imię Konkordatu dostał immunitet praktycznie na wszystko. Rażące nadużycia kleru mieli odtąd karcić sami biskupi jako wykroczenie przeciwko prawu kanonicznemu. Model ten sam co w 19-wiecznej Rosji gdzie przestępców w sutannach oddawano biskupom „do ukarania podług uznania swojej zwierzchności„. Do 2010 roku Biuro GIODO na własną prośbę siedziało już na beczce prochu, który eksplodował w czerwcu, gdy w sieci pojawiło się Wystap.pl i bezczelnie zażądało rozstrzygania sporów z proboszczami. Okazało się, że ten klerykalny i przegniły system nawet nie przewidywał takiej możliwości. Trzeci GIODO, dr Wojciech Wiewiórowski, mając do wyboru między wprowadzeniem rządów prawa a formalnym zatwierdzeniem rządów obiadowych ustaleń i cytowania skarżącym kilku przygotowanych kanonów KPK – wybrał to drugie. Nieważne dlaczego tak zrobił. Ważne na co się powołał. A powołał się na „i 3” w artykule 43 ust. 2 Ustawy o ochronie danych osobowych, które – jak się później okazało – nawet nie wiedział czego dotyczy i co oznacza więc przez dwa lata stosował dwa możliwe warianty jednocześnie (tzw. „zebra Wiewiórowskiego„). Co więcej – jakby przepraszająco napisał w jednej z decyzji, że „i 3” jest jedynym powodem umarzania skarg na proboszczów więc nie jest to żadna metafora czy żart tylko oficjalne stanowisko urzędu. Obiecałem wówczas, że Wystap.pl temu „i 3” „urwie łeb”:
Sylwestrowa decyzja GIODO kończy pierwszy etap naszej walki. Teraz trzeba temu ?i 3? urwać łeb ? i to też zrobimy. Ten klerykalny wtręt, niezgodny z prawem europejskim, to symbol III RP ? państwa tuczącego Kościół Katolicki dziesiątkami miliardów, rządzonego pospołu przez rząd i biskupów w Komisji Wspólnej, istniejącej z łaski towarzysza Stalina.
To groteskowe „i 3” szybko stało się synonimem 20-letniego dogmatu, że trzeba dać Kościołowi wszystko co chce żeby „uniknąć wojny religijnej” – co samo w sobie zakłada, że inni nie mają żadnego znaczenia – i symbolem łamania wszelkich możliwych zasad przy klerykalizacji państwa w latach 90-tych. Tymi samymi metodami wprowadzono przecież religię do szkół (instrukcją ministra) a potem najpierw podpisano a potem ratyfikowano Konkordat (podpisany po upadku rządu Hanny Suchockiej, uznany za ratyfikowany mimo braku większości 2/3 w Sejmie). I im bardziej GIODO walczył sam ze sobą takim dwuliterowym „przepisem ustawy” tym większy opór społeczny sam tworzył. I wreszcie, w piątym roku batalii, Biuro GIODO samo zrobiło pierwszy realny i jasny krok w kierunku normalności. Tylko tym razem bez proszenia, bez łaski i co najistotniejsze – bez upragnionego „dupochronu” w postaci wyroku Naczelnego Sądu Administracyjnego, co bezlitośnie obnaża fałsz rzekomego „oczekiwania” na nie. Pod koniec października GIODO odwołał się od wyroku sądu pierwszej instancji, który wywołał euforię prasy prawicowej i katolickiej. W skardze kasacyjnej do Naczelnego Sądu Administracyjnego nie broni jednak prawa do jakiejś „świeckiej apostazji” będącej antytezą „sakramentu apostazji”. Wolność sumienia i wyznania przestaje mieć znaczenie a ściślej – okazuje się, że był to problem sztucznie stworzony przez samo Biuro GIODO; spadek po omamieniu, że kwestie religijne są zwłaszcza tam gdzie ich nie ma. Potwierdza to, co powinno być oczywiste, ale nigdy nie było – każdy ma prawo do decyzji urzędowej, a to jaka ona będzie to już inna sprawa. Pisze bowiem tak:
Jeszcze kilka tygodni temu strofował skarżących, którzy protestowali przeciwko szufladkowaniu ich według wyznania, że piszą bzdury więc kapitulacja jest bezwarunkowa. Swoją drogą – czy o tych kilka słów trzeba było zajadle walczyć przez cztery i pół roku? Dalej przyznaje (po raz pierwszy!), że nie zajmuje się „wystąpieniem z Kościoła” w potocznym znaczeniu tylko ochroną danych osobowych. Niby też oczywiste, ale w gruncie rzeczy dotychczas nie było nawet jasne dlaczego w ogóle zajmuje się tymi sprawami, co tylko potęgowało chaos.
I dalej jest najmocniejsze zdanie całej skargi kasacyjnej: „Generalny Inspektor nie odniósł się w zaskarżonej decyzji do światopoglądu Skarżącej, nie oceniał jej przekonań ani opinii na temat otaczającego ją świata, wyznania, tudzież samego Kościoła Katolickiego„. Nie można przecenić jego znaczenia – potwierdza, że stosowanie „i 3” czyli ustalanie wyznania skarżących jest nie tylko niepotrzebne, ale także dokładnie tym przed czym ma nas chronić!! GIODO pisze, że tego nie robił (i lepiej tego nie robić!) więc jedzie w kierunku zderzenia czołowego z Naczelnym Sądem Administracyjnym, który mu to kazał robić w trzynastu wyrokach. Skądinąd jest to kolejne wycofywanie się rakiem, bo oczywiście, że to robił od stycznia, co było powodem zatytułowania marcowego wywiadu „Maciej Psyk: GIODO łamie Konstytucję i prawa człowieka„. Zarzucałem to GIODO zanim stało się to modne. 🙂 Widać to nie tylko z bezkrytycznego cytowania wyroków, ale także z tego zdania, które niedawno zniknęło z decyzji:
Analiza ww. przepisów prawa, jak i orzecznictwa sądów administracyjnych w analogicznych sprawach prowadzi do wniosku, że decydującym dla wydania rozstrzygnięcia w niniejszej sprawie jest ustalenie, czy aktualnie Skarżąca jest członkiem Kościoła Katolickiego. Pozostawanie przez Skarżącą członkiem Kościoła Katolickiego spowoduje, iż kompetencja do wydania przez Generalnego Inspektora merytorycznej decyzji w sprawie zostaje wyłączona mocą przepisu art. 43 ust. 2 ustawy, zaś pozostawanie przez Skarżącą poza wspólnotą tego Kościoła przesądzi o możliwości korzystania przez organ z wszystkich przewidzianych ustawą kompetencji, w tym kompetencji do wydania merytorycznej decyzji administracyjnej w sprawie.
Przecież to jest dokładny opis stosowania „i 3″… Dopiero gdy zjedli cały talerz i jeszcze dokładkę połapali się, że był to gołąbek wymiotny i teraz całe Biuro GIODO womituje „i 3”, którym samo maltretowało ludzi. Na zakończenie GIODO ostatecznie wycofał się z ingerowania w wewnętrzne sprawy Kościoła. Jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki znalazł się odpowiedni wyrok NSA, którym to uzasadnia. Nie przeszkadzało mu to zaledwie rok temu zmusić kardynała Dziwisza do przyjęcia dekretem nieaktualnej „instrukcji KEPu o apostazji” i umorzyć skargę skarżącego na podstawie tego, że nie zastosował się do identycznego dekretu innego biskupa. Wówczas GIODO napisał: „podkreślenia wymaga, że Skarżący nie zastosował się do [dekretu biskupa diecezjalnego], w związku z powyższym należy traktować go jako osobę nadal należącą do Kościoła” – i podpisał się pod tym osobiście. To co dla innych było oczywiste od początku, przebiło się dopiero po całkowitej klęsce tej komitywy z biskupami, kiedy stało się empirycznie jasne, że GIODO potrafi napisać, że jakiś biskup przyjął odpowiedni dekret, ale nie jest w stanie „ustalić” (czytaj: wydusić), że inny tego nie zrobił, nawet jeśli dostał taką odpowiedź z kurii czarno na białym (patrz: „GIODO znowu oblał z prawa kanonicznego„, 29 lipca 2014). Moralne zwycięstwo nieco na tym cierpi, bo nie sposób go odróżnić od rozpaczliwego wyłażenia z jeżyn. 🙂
Praktyczną konsekwencją tej skargi kasacyjnej – i chyba najważniejszą – jest to, że problemy GIODO przestały być problemami skarżących. To jest naprawdę gigantyczny postęp. Rynkowa cena dobrej skargi kasacyjnej do NSA to minimum 3000 zł. Szatańska przewrotność wcześniejszej sytuacji polegała na tym, że spadło to na młodych ludzi jak złamana noga a minister Wiewiórowski łaskawie powiedział, że „nie ma o to pretensji„, że ogromnym wysiłkiem organizacyjnym wspartym inwencją i dobrą wolą prawników udało się przez to przejść i walczyć z nim o jego własne uprawnienia. Dopiero teraz kolejni skarżący w sprawach tzw. zawisłych czyli czekających w tym sądzie na wyrok nie są skazani na tę mękę. Wreszcie jest jasne, że spór jest między GIODO a proboszczami a nie między GIODO a skarżącymi czy tym bardziej między skarżącymi a Kościołem (jak narzucił to KEP w 2008 roku humbugiem „sakramentu apostazji kanonicznej” ku uciesze kilku karpi, że idą święta). Niemal jednocześnie Prymas Polski określił zadania strony kościelnej: „proboszczowie muszą być świadomi procedury odwoławczej, w przypadku gdyby sąd pierwszej instancji wydał wyrok niekorzystny dla Kościoła„, powiedział niedawno (uwaga – równouprawnienie katolików jest niekorzystne dla Kościoła). Całkowite ogarnięcie tego chaosu i triumf normalności nastąpi kiedy Naczelny Sąd Administracyjny uwolni sam siebie od takich paradoksów megarejskich.
Prawdziwym testem nawrócenia Biura GIODO na prawo i sprawiedliwość będą nadchodzące decyzje w kolejnych sprawach. Jeśli pojawi się tuzin decyzji wreszcie uzasadniających prawo do tzw. „wystąpienia po włosku” czyli na gruncie prawa do samoidentyfikacji i jednocześnie omijających ustalanie wyznania skarżących jako kiepską groteskę, wielkie dzieło Wystap.pl – wydarcie marionetkowego GIODO biskupom i oddanie Polakom urzędu państwowego – zostanie zakończone. To zaś może zrobić, bo w nowych sprawach nie jest związany skazaną na zmianę linią orzeczniczą NSA a Rubikon i tak już przekroczył. Przyszło mi za to drogo zapłacić, ale mogę już chyba napisać – „tak, wspólnie z wieloma wspaniałymi ludźmi, urwaliśmy łeb tej hydrze zgodnie z obietnicą, po prawdopodobnie najdłuższej i najtrudniejszej batalii o swoje prawa w historii III RP„. Aczkolwiek kropką nad i – nie mylić z „i 3” – będzie dopiero wyrok.
PS: Zostaje mieć nadzieję, że powyższe fragmenty dobrze przemyśli troje sędziów WSA w Warszawie (ul. Jasna 2/4), którzy już w środę o godzinie 10:30 zmierzą się z kolejną sprawą w której człowiek, który chciał bronić swoich praw, został potraktowany przez Biuro GIODO w sposób wołający o pomstę do nieba. Sprawa trafia na wokandę po dwóch latach i pięciu miesiącach pełnych poniżania, krętactwa, trików, wrogości, naginania prawa i strugania wariata – a wszystko to z powodu i w imię szacunku do „i 3”. Sędziowie mają alternatywy cztery: skierować „i 3” do Trybunału Konstytucyjnego, wstrzymać wyrok do podjęcia uchwały przez Naczelny Sąd Administracyjny, przyznać, że GIODO grzebał Tadeuszowi w głowie jaki ma światopogląd i jest to kompromitacja lub wrócić do roli „Biura Przepustek do NSA” czyli powtórzyć międlenie „instrukcji KEPu”, której nie ma. Najlepsze jest to, że wygrywamy w każdym wariancie.
Facebook Comments