Zaczyna przebijać się do świadomości społecznej temat Narodowego Spisu Powszechnego. W tym roku po raz pierwszy od osiemdziesięciu lat (!) będzie pytanie o wyznanie i – bodaj po raz pierwszy w historii – o konkubinaty i plany prokreacyjne kobiet. Odpowiedź na nie jest dobrowolna. Mniejszości wyznaniowe (zwłaszcza niewierzący) zastanawiają się w związku z tym jak zareagować. Warto wiedzieć, że ten sam problem powstał w Wielkiej Brytanii. Według spisu w 2001 roku w Wielkiej Brytanii mieszka więcej Rycerzy Jedi niż Żydów. To skłoniło mnie do przypuszczeń, że i w Polsce ujawni się 1% wyznawców Mocy. British Humanist Association prowadzi jednak w tym roku kampanię „Jeśli nie jesteś religijny – na litość boską powiedz to!„. Chodzi o to, by liczba niewierzących nie była niedoszacowana i stanęła w opozycji do wszystkich wierzących.

Wiadomo jednak, że wyznawcy Mocy (lub innych kpin z religii, jak Latającego Potwora Spaghetti) to i tak ludzie, którzy religią specjalnie się nie przejmują i pokazują w spisie powszechnym gdzie ją mają. Myślę, że cały ten spis i tak jest w pewnym stopniu przysłowiowym biciem piany ponieważ Kościół i tak będzie „autonomicznie” prowadził własną, oficjalnie fałszywą buchalterię, opartą o Instytut Statystyki Kościoła Katolickiego. W przeciwieństwie np. do Irlandii gdzie wicekanclerz Archidiecezji Dublińskiej napisał do „wiernego”: „Może być dla Pana interesującym, że Archidiecezja nie używa ksiąg chrztu do ustalenia populacji katolików w Archidiecezji Dublińskiej. Opiera się wyłącznie na danych Centralnego Biura Statystycznego, uzyskanych drogą spisu powszechnego, w którym obywatele sami postanowili zapisać, lub nie, swoją przynależność religijną„. Dopiero przy takiej deklaracji ze strony Prezydium KEP polski spis powszechny miałby potencjał, aby zmienić oblicze ziemi, tej ziemi…

Facebook Comments

Website Comments

Post a comment