Biskupi w swojej procedurze wymagają dwóch świadków. Bardzo możliwe jednak, że te dwie Bogu ducha winne osoby lądują w komputerach oskarżone o współudział. Oto wiarygodna relacja rozmowy z księdzem:
– To kto będzie świadkiem?
– Moja mama.
– A ile mama ma lat?
– 70.
– No to młoda już nie jest. Proszę, by pan się zastanowił, bo to będzie odnotowane w jej aktach, że zgodziła się na odejście jej syna z Kościoła… i potem może być problem z pochówkiem mamusi…
Powiedzmy sobie jasno – to ordynarny szantaż. Tym bardziej obrzydliwy, że szantaż pogrzebem. Nie wiem czy ten klecha nie zdaje sobie sprawy z tego, że nakłania starszą panią, by sama się od niego odwróciła. Można przecież mieć pogrzeb z celebransem – bogatszy i tańszy niż „tradycyjny”. Wiem natomiast, że to kolejny powód, by machnąć ręką na biskupie „prawo wewnętrzne” i korzystać z powszechnego. Bez narażania mamusi na problemy z pochówkiem.
Druga relacja jest nie mniej bulwersująca: „Podczas drugiej wizyty podałem im nazwiska świadków. Dziś wiedzieli już o nich np to, że akurat obaj wychowywali się bez ojca„. Bez komentarza.
Ci księża są jacyś dziwni. Im bardziej utrudniają apostazję, tym większą wzbudzają wrogość, a tym samym przyczyniają się do coraz większej liczby apostazji. Trochę to nierozumne.
Powiedziałbym raczej, że im bardziej poniżają, grożą i szantażują tym lepiej widać, że z całą ich procedurą należy sobie dać spokój i zwrócić się w kierunku prawa czyli ustawy o ochronie danych osobowych. Te informacje pokazują, że Kościół może przegrać tu na własną prośbę. W Irlandii i Wielkiej Brytanii używają bezpośrednio „Actus formalis” i załatwiają sprawę listem, kulturalnie i bez świadków. Jeszcze biskupi będą sobie pluć w brody „a mogliśmy ich tak nie przyciskać„!
Obrzydlistwo