Czy kościół może ekskomunikować kogoś, kto już nie jest jego członkiem? W USA jest z tym tak samo jak ze zjedzeniem muchomora – można, ale tylko raz. Bo na powtórkę już nikogo nie stać. Odszkodowania są wysokie.
Precedens w tej sprawie do amerykańskiego prawa wprowadził w 1985 Norman Hancock z Arizony. Był członkiem Kościoła Jezusa Chrystusa Świętych w Dniach Ostatnich (mormonów), ale z niego wystąpił. Został za to ekskomunikowany. Zamiast wzruszyć ramionami samodzielnie wczytał się bardzo uważnie w wyrok sądu pierwszej instancji w sprawie Marian Guinn przeciwko Kościołowi Chrystusa w Collinsville. Wystąpił do sądu o 18 milionów dolarów odszkodowania. Chciał udowodnić w sądzie, że według amerykańskiego prawa kościoły nie mają jurysdykcji nad osobami, które z nich wystąpią – a więc nie mogą ich ekskomunikować. Prawnik mormonów dociekał ile Hancock chce pieniędzy. Odpowiedział na to, że nie chce pieniędzy tylko prawa do wystąpienia z kościoła bez ponoszenia konsekwencji w postaci ekskomuniki. Mormoni zgodzili się na ten układ bez ciągnięcia sprawy całymi latami przez różne sądy – wpisano, że „wystąpił” zamiast tego, że „został ekskomunikowany”. Wprowadzono także możliwość dobrowolnego wystąpienia w ich doktrynie religijnej, spisanej w General Handbook of Instructions. Od tego czasu w USA wyraźnie zaznaczona jest granica wolności kościołów – mogą narzucać członkom dowolne zasady i je egzekwować, ale nie mają żadnej jurysdykcji nad tymi, którzy je opuszczą.
No tak, ale to w USA gdzie demokracja ma swoje tradycje. W naszym Ciemnogrodzie jeszcze wiele wody upłynie nim ta Stajnia Augiasza spokornieje tak jak ich Ewangelia stanowi.