Najwyraźniej akcja „Wyzwanie Apostazji – 1000 euro dla każdego apostaty” przynosi pierwsze efekty. Jak donosi „Gazeta Wyborcza”, „Pan Paweł” (prawdziwe inicjały L. Ch.) z Opola poskarżył się w Wojewódzkim Sądzie Administracyjnym w Opolu na bezczynność Biskupa Opolskiego Andrzeja Czaji, który mu nie chciał wydać nowego świadectwa chrztu. Chociaż – jak się okazało – podpisał „akt apostazji” w kurii diecezjalnej w obecności notariusza. Adwokat Diecezji Opolskiej popełnił kilka grzechów przeciwko prawdomówności, do których był prawdopodobnie pchany przez kurialistów, m. in. obstawał przy „instrukcji KEP-owskiej”, którą oni sami wzięli w nawias. Skoro go przyjęli i podpisano co podpisano w sekretariacie kurii to odsyłanie skarżącego do… proboszcza jest po prostu śmieszne. To niestety „Kościół w działaniu”… Gdyby to traktować poważnie to kuria opolska sama na siebie doniosła sądowi, że naruszyła „instrukcję KEPu”. Wart jednak Pac pałaca a pałac Paca, bo skarżenie się na biskupa „w myśl art. 35 Kodeksu cywilnego w związku z art. 479 § 1 Prawa kanonicznego” (który zresztą mówi o uprawnieniach wikariusza generalnego czyli jest tu kompletnie bez sensu) również wymaga wiele inwencji twórczej. Koniec końców, sąd administracyjny uznał to co musiał uznać – Biskup Opolski nie jest urzędem publicznym a „[w] odniesieniu do aktu apostazji, będącej wewnętrzną procedurą Kościoła, nie wkracza on tym samym w sferę należącą do zakresu administracji publicznej, o jakiej mowa w powołanych na wstępie przepisach wyznaczających kognicję sądów administracyjnych„. W rubryce „skarżony organ” figuruje „inne”, bo na szczęście nikt w Opolu nie upadł na głowę żeby wpisywać „Biskup Opolski”. Panu L. Ch. polecam bardziej uważne czytanie „Przeglądu”:
Osobiście wątpię, czy można z Konstytucji wyinterpretować obowiązek rozstrzygania takiej kwestii przez sąd świecki. To trochę przypomina skargę na bezczynność urzędu. Jeśli instytucja świecka zwleka z wydaniem jakiejś decyzji, choć jest do niej zobligowana prawem, można złożyć skargę na jej bezczynność. Nie wydaje mi się jednak, żeby mogło to dotyczyć akurat Kościoła katolickiego i jego zwyczajów czy wewnętrznych praw.
– powiedział siedem lat temu prof. dr hab. Marian Filar a propos pierwszej takiej sprawy Zbigniewa Kaczmarka. Tu skarga na bezczynność była nawet bezpośrednio.
–> L. Ch. przeciwko Diecezji Opolskiej <–
Widać, że biskupi w oczekiwaniu na recognitio Stolicy Apostolskiej dla „instrukcji o apostazji” nie potrafią się odnaleźć w tej nowej sytuacji. W tym przypadku nie było nawet procesu (skończyło się na postanowieniu a nie wyroku!), ale potwierdza się, że prawdziwe niebezpieczeństwo dla biskupów tkwi nie w wyrokach sądów (a tym bardziej postanowieniach) tylko w ich własnych stanowiskach, które skarżący mogą skserować lub zeskanować i przekazać dziennikarzom. Kościół musi je traktować jak potencjalnie publiczne – tym bardziej dlatego, że ich sens i kluczowe fragmenty pojawiają się w uzasadnieniach wyroków. Nawet jeśli nie zostaną upublicznione w całości, to sama możliwość wyklucza używanie niedomówień i wątpliwej jakości pseudoargumentów czyli świadome zasiewanie patologii. Dla Episkopatu Polski, zdeprawowanego załatwianiem interesów w quasi-tajnej stalinowskiej Komisji Wspólnej Rządu i Episkopatu, to rewolucja obyczajowa.
To chyba to „wystąpienie na urząd wojewódzki”, o którym w lutym 2011 powiedział w telewizji Janusz Palikot. 😀 Na szczęście sąd nie pozwolił na podniesienie kurii do rangi urzędu państwowego.
W ten oto sposób kolejny argument apostatów (że apostazja to też oświadczenie woli o wystąpieniu w rozumieniu prawa świeckiego, na dodatek wzmocnione obecnością dwóch świadków) szlag trafił.
Tak, tak, pseudouczony slang kilku pozerów („KRP”, „o ile dobrze pamiętam”, „praktycznie nieobalalny akt apostazji”) stukających w klawiaturę właśnie doczekał się recenzji. To paradoks, ale biskupi będą się chyba teraz bronić odpisując, że… nie są urzędami publicznymi i Wysoki Sąd powinien dać odpór tej podstępnej próbie zrobienia z nich wojewodów!
😀
O jeżu malusieńki, a co miał zrobić „biedny sąd”? Przecie po to się zostaje biskupem w kraju raju, żeby nic nie robić. Gdyby sądowi się coś „pomyliło”, niekorzystny dla siebie wyrok pan biskup powinien zgłosić do… sądu pracy. 😉
„Pan Paweł” jak już koniecznie chciał sądzić się z ziemskimi urzędnikami Pana B. mógł ich wciągnąć na bardzo śliski dla nich grunt „wolnej woli”. Ponoć taką nam bozia daje i niby dlaczego miała by być kwestionowana przez jego naziemny, mało kompetentny personel?
„Pan Paweł” czyli L. Ch. obronił przed samym sobą robienie z biskupa wojewody i załatwił fragment o tym, że „apostazja KEP-owska” to wewnętrzna sprawa KEPu. „Zawodowi apostaci” nie mogli w to przez cztery lata uwierzyć.
Zostaje chyba tylko skarżyć biskupa za bezczynność do sądu biskupiego. To dopiero będzie spektakl wart obejrzenia.
Racja. Biskup przed własnym sądem to naturalna konsekwencja Konkordatu.
Nie wiem tylko czy wpuszczają kibiców, ale Biedroń na pewno wejdzie na legitymację poselską. 😉
Proch już sobie przepisał po swojemu i tradycyjnie nie podziękował. Co robić? Mnie uczyli dziękować razem z wiązaniem butów, ale on nie musi, bo to ustawodawca.
To, że myli kurię diecezjalną z diecezją to zrozumiałe, ale że myli apostatę z kandydatem na apostatę skoro sam pisze, że apostazja L. Ch. była nieskuteczna kanonicznie – tego nie rozumiem…