Apostazja czyli bezczelne zniewalanie ludzi
grymek5, 2 marca 2012
Instrukcja Konferencji Episkopatu Polski z 27 września 2008 roku określa „zasady postępowania w sprawie formalnego aktu wystąpienia z Kościoła„. W swej treści jest ona niczym innym niż próbą zniewolenia i zastraszenia osoby, która postanowiła wystąpić z Kościoła. Ponadto osoba żądająca wykreślenia jej z ewidencji katolików dowiaduje się, że zostaje jej wydana nowa metryka chrztu, z adnotacją o apostazji. Instrukcja ta zaleca poinformować takiego odszczepieńca jakie czekają go kary ekskomuniki latae sententiae.
Taka osoba dla Kościoła staje się parszywą owcą w stadzie. Instrukcja głosi, że nie można nikogo zmuszać ani namawiać do opuszczenia Kościoła. Jednocześnie jednoznacznie zaleca, aby zastraszyć takiego osobnika, by sam zrezygnował z tego zamiaru. Jeśli będzie uparty, to trzeba go uświadomić, że czeka go gehenna. Można by tu przytoczyć ukraińskie przysłowie „Ni sernuty ni pernuty ni kuda sią obernuty„. W wolnym tłumaczeniu – tak cię złapią za twarz, że ani się obrócisz ani nie pierdniesz. Jest to jedyna organizacja – poza mafijnymi i gangsterskimi – która bezczelnie grozi i niszczy człowieka, który chce się z niej wyrwać.
Każdy, kto chce wystąpić z Kościoła musi złożyć to na piśmie w obecności dwóch pełnoletnich świadków na ręce proboszcza parafii do której „należy”. Przecież człowiek, który występuje z Kościoła, nie należy do żadnej parafii! On nie uznaje żadnej parafii, on nie chodzi na msze, nie uczestniczy w praktykach religijnych. On po prostu figuruje tam w ewidencji jako fikcyjny katolik.
Jeżeli Episkopat żąda dwóch świadków przy składaniu pisma o wystąpieniu z Kościoła to oznacza, że nie ma zaufania do swego proboszcza. Wydawać by się mogło, że najważniejszym świadkiem jest sam proboszcz. Episkopat mu wierzy tylko chce utrudnić i obrzydzić życie występującemu z Kościoła. Ten sam Episkopat, z ust którego płynie na różnych kazaniach sam miód o miłości bliźniego, gdy chodzi o zubożenie stada nie cofa się przed żadną wredną i bezczelną formą nacisku i sprzeciwu.
Aby zostać katolikiem wystarczy, że rodzice (lub rodzic!) przyniosą niemowlę do kościoła, ksiądz pokropi, da znak krzyża i wpisze do ewidencji. Osiem lat później – Biblia dla dzieci i rodzinne zdjęcie. To w zupełności wystarcza, by być „poddanym Kościoła” (subditus Ecclesiae). Gdy dorośnie i chce opuścić to towarzystwo, wówczas zaczynają go straszyć. Nie mogą już piekłem więc chociaż telefonem do babci.
Tę Świętą Instrukcję Apostatyczną niech księża stosują sami wobec siebie, to zapobiegną przypadkom apostasia ab ordine seu monachatu i apostasia ab ordine seu clericatu. Dla katolika świeckiego, który zamierza opuścić to towarzystwo, wystarczy pismo do parafii chrztu. Każdy dorosły Polak ma dowód osobisty i to nim się posługuje dla potwierdzenia tożsamości. Metryka chrztu jest tylko grzecznościową pomocą dla proboszcza parafii chrztu w znalezieniu odpowiedniej Księgi Chrztów – nie warunkiem, tym bardziej wymyślonej w panice „skuteczności kanonicznej„. Zasadę tę potwierdził wyrok sądu katolickiej przecież Austrii z 21 września 1988 roku. W podaniu należy podać dane, które będą potrzebne do identyfikacji danej osoby w ewidencji parafii: datę i miejsce urodzenia oraz w miarę możliwości datę i numer ewidencyjny chrztu. Jeśli biskupi chcą to listy między swoimi prześwietnymi kuriami niech sobie wysyłają do woli. Prawo świeckie, ustanowione przez Sejm, obowiązuje zarówno wierzących jak i niewierzących. Kościół strzela sobie w kolano tworząc własne równoległe procedury aby nie podlegać ustawom. Jestem zaskoczony, że nikt z ramienia uprawnionych organów państwa nie zabrał w tej sprawie głosu. To co wyprawia KEP to wręcz polityczne i religijne chamstwo. Pora, by władze państwowe położyły temu kres.
OD REDAKCJI: To nie do końca prawda, że władze państwowe w ogóle nie zabrały głosu. GIODO właśnie zmienił gotowca umorzenia i pisze skarżącym, że jeśli chcą wystąpić z Kościoła to mają się do tej instrukcji stosować! Czyli wyręcza księdza Klocha…
Posłem jest obecnie antyklerykał Roman Kotliński nacz. red. „FiM”. Europosłem jest Joanna Senyszyn można ich zapytać co czynią w tej spawie?
Nic! „FiM” propagują Świętą Instrukcję Apostatyczną poprzez logo i linka do apostazja.pl na stronie głównej. Co zaczyna wkurzać coraz więcej osób.
„Nie dam linka do listy popierających Jonasza ze względu na ochronę danych osobowych, o którą również staram się walczyć i wspierać na różnych forach portal http://wystap.pl w ramach braku tej ochrony w polskich parafiach. FiM wydają się być głuche na tę sprawę również forsując zakłamaną apostazję.pl.”
***
„Nie podoba mi się początek cenzury forum, wyłączanie radia jak i to co już inni wspominali – na siłę forsowanie apostazji wymysłu Episkopatu czyli namawianie do upokarzania się przed klechą dla samego upokorzenia bez sensu i żadnego skutku bo jak sami kieckowi twierdzą z KK NIE MOŻNA WYSTĄPIĆ ! Natomiast nie chce popierać tego co robi wystap.pl – występowania poprzez zawiadomienie listem poleconym!”
***
„zgadzam się z @wieguz ale tylko w kwestii wystap.pl. Przestudiowałem ten portal przez kilka wieczorów i wiem, że apostazja to ściema kleru. To szambo przygotowane przez purpurowych. Tylko wyjście z Krk po włosku ma sens. Dlaczego FiM nie przestanie reklamować apostazja.pl? Kiedy FiM zacznie reklamować wyjście po włosku tak jak portal wystap.pl? Czekamy na odpowiedź.”
***
http://www.faktyimity.pl/News/ObjectId/3057/Default.aspx
Wysyłam ostrą ripostę do red. nacz. FiM, posła ksywa „Jonasz”!
Obawiam się, że Ci z FiM cały czas nie kumają o co w tym wszystkim chodzi. Poseł Biedroń dobitnie to unaocznił, używając w swoim wystąpieniu słowa „apostazja”. I takimi wypowiedziami wielki wysiłek ludzi, którzy merytorycznie od kilku lat walczą o swoje prawa przed różnymi sądami, jest niweczony. A Wam chodzi po prostu o to, aby Kościół rzymskokatolicki, który jest oficjalnie przez państwo uznawany, podlegał ustawie o ochronie danych osobowych tak samo, jak każda inna instytucja podlega.
Skoro z jednej strony dostają pokaźne grosze z budżetu PL/UE, z jakiej więc paki mają mieć przywilej nie podlegania pod ustawę, która przecież została napisana dla dobra wszystkich ludzi w tym kraju? By nie było takich 'kwiatków’, jak książka telefoniczna, wydawana do 1998 r., gdzie przy każdym abonencie widniał dokładny adres.
I od (nie)podlegania pod ustawę zaczyna się cała lawina. Bo potem dojdzie kwestia kontroli sposobu zabezpieczania ksiąg parafialnych, uzupełniania ich stosownymi adnotacjami na żądanie osób, których dotyczą, a nawet całkowitego wykreślania, na które duchowni nie chcą pójść, bo brak im tyle wiary w Ducha Świętego! Sam Sakrament im nie wystarcza, muszą mieć papierek. Niektórzy doszli pewnie do takiej perfekcji, że bardziej wierzą w papierek niż Sakrament!
I właśnie też o kwestię odejścia z Kościoła batalia idzie. Bo myśląc po ludzku – mniej ludzi zniszczy 'markę’, spowoduje, że politycy przestaną się z nimi należycie liczyć i zaczną zabierać przywileje.
Obecnie statystki kościelne 'ratuje’ fakt, że do zbiorowości, z której wyliczane są współczynniki dominicantes i communicantes nie wlicza się dzieci oraz (niby) niedołężnych osób starszych, które łącznie stanowią 18 % populacji. Tymczasem te starsze osoby często stanowią istotny udział wśród wszystkich praktykujących. Nierzadko praktykują pragmatycznie – z lęku przed rychłą śmiercią, aby nie pójść do piekła. Wcześniej niekoniecznie blisko im bywało do Kościoła. Ocena ich moralności to już inna para kaloszy. Ponoć lepiej późno, niż wcale… Sporo też nieświadomych jeszcze dzieci jest na mszach z rodzicami. Ich jednak, pomimo pominięcia w mianowniku, często nie pomija się, dodając do licznika w działaniu, z którego obliczane jest dominicantes. Prawdziwe dane więc mogą być więc o kilka/kilkanaście procent gorsze… Duchownym to niezbyt na rękę, z przyczyn, które wyżej podałem. Ponadto gorsza statystyka unaocznia też fakt, że po upadku komuny niewiele działali na polu autentycznego duszpasterstwa. I nawet świętość JPII im nie pomagała. Bo, jak tylko się dało ukrywali przed wiernymi dokumenty przez papieża wydawane, mające na celu otwierać Kościół na wszystkich jego wiernych, a także niewierzących, by hierarchia współpracowała ze wszystkimi, a nie tylko wszystkim rządziła, oczekując w zamian ofiar.
Do niedawna zastanawiałem się, jak to możliwe, że duchowni zgodzili się na przymusowe podleganie systemowi emerytalnemu. Niedawno, analizując ciekawy, choć posiadający sporo błędów, film o przemianach systemowych w Polsce, usłyszałem, że wzięcie pod społeczne ubezpieczenie duchowieństwa było 'nagrodą’ lub 'łapówką’ w zamian za uspokajanie społeczeństwa, aby nie było zbyt wielkich rozrób w kraju, gdy system upadał. Dla ówczesnej władzy to było jakieś poświęcenie. Choć decyzja może i mądra, bo w miarę bezkrwawo tę rewolucję nasz kraj przeżył. Dla duchownych natomiast – to był bardzo dobry biznes. Bo przecież (legalnie) oni dzieci nie mają. Więc, nie dość, że zgodnie z tradycją, utrzymanie zapewniają wierni, to do tego jeszcze doszła państwowa emeryturka oparta o solidarność pokoleniową, której duchowni z założenia nie są w stanie współtworzyć…
Gdybym był księdzem walczyłbym o niepodleganie pod tę ustawę przed wszystkimi krajowymi trybunałami. Człowiek wierzący bowiem nie może się ubezpieczać w taki sposób! Ma ufać bezgranicznie Bogu, nawet, gdyby nie wydawało mu się to logiczne… Tak, jak wskazuje Pismo Święte – Abraham był gotowy nawet swego syna Bogu poświęcić…
Sam walczyłem o to, żeby nie musieć płacić na uczelni ubezpieczenia o następstw nieszczęśliwych wypadków. Takie wypadki traktuję jako wypełnienie woli Bożej i nie chcę, jeśli miałoby mi się coś przydarzyć, dostawać potem pieniędzy, które przymusem zostały zabrane ludziom. Jak ktoś będzie chciał okazać mi swe miłosierdzie, to mi pomoże. Sam też zawsze mogę sobie trochę odłożyć. Chcę być za siebie odpowiedzialny sam, a nie, by państwo robiło ze mnie bezmyślnego zwierzaka!
Źle się dzieje w państwie duńskim. Niektórym klerykałom chyba się pomyliło, bo zachowują się tak, jakby byli prawdziwymi… antyklerykałami. Tymczasem CI, co uchodzą za antyklerykałów, albo robią cichą przysługę klerykałom – nie zawsze świadomie, bo Jonasz przecież jest kapłanem, wywodzi się z tamtego środowiska i poszedł tą drogą dla ideologii, i wątpię, by zależało mu, aby Kościół wspierać, choć, fakt, że na walce z nim kilkanaście milionów dotąd zarobił i gdyby Kościół upadł, musiałby się przebranżowić – albo są to tacy antyklerykałowie, z nastawieniem bardzo bardzo na anty i walczą o swoje prawa głównie merytorycznymi argumentami, ale w praktyce, paradoksalnie walczą o… uzdrowienie Kościoła, które ma nie być w żadnym zakresie przymusowym, a uczestnictwo w nim wynikać ma tylko z własnej, dobrze przemyślanej woli praktykującego.
Czy nie macie problemów z samopoczuciem? Nie chcecie być w KK? Co za problem? Jest tyle wyznań, kościołów, grup. Nie podoba się w A? Idziesz do B. Afera z występowaniem. Jeden publicznie przyznaje się do zboczeń inny chce zaistnieć występując. Nie można wystąpić jak się nie wstąpiło. Kapewu?
@ Jan
Ooo, kolega widzę na bakier z Kodeksem Prawa Kanonicznego! Do kanonu 96 jeszcze nie doszedł, nie mówiąc o 849!