Od 1 maja 1993 roku istnieje możliwość zaskarżenia Polski przed Europejskim Trybunałem Praw Człowieka w Strasburgu za naruszenie praw człowieka. Pierwszy wyrok zapadł 16 grudnia 1997 roku w sprawie Bronisławy Proszak. Aby skarga została rozpatrzona trzeba być „ofiarą” domniemanego naruszenia tych praw a na to są generalnie mówiąc dwie drogi – albo jest to skarga na działanie lub zaniechanie władz państwowych na które nie było możliwości wniesienia skargi do sądu albo – jeśli była – należy wyczerpać wszystkie dostępne możliwości odwołania. W praktyce druga droga jest znacznie trudniejsza niż pierwsza, bo otwiera się z reguły dopiero po wyroku Sądu Najwyższego lub Trybunału Konstytucyjnego, co samo w sobie jest drogą przez mękę trwającą kilka lat. Zestawienie naruszeń praw człowieka przez Polskę do końca 2011 roku pokazują poniższe oficjalne dane Europejskiego Trybunału Praw Człowieka.
Jak widać, w 815 wyrokach uznano naruszenie co najmniej jednego artykułu Europejskiej Konwencji Praw Człowieka (w niektórych kilku). Inaczej mówiąc – Polska przegrywa sprawę o naruszenie praw człowieka co 6,29 dnia czyli częściej niż co tydzień (5129 dni od 16 grudnia 1997 do 31 grudnia 2011 przez 815 przegranych spraw)! I chyba najważniejsze – politycy powinni się trzy razy puknąć w głowę zanim zaczną bronić demokracji i praw człowieka u naszych sąsiadów. Tym bardziej, że wiele przypadków to skutki bezczynności lub ignorancji, których można było łatwo uniknąć a kilka najważniejszych spraw (m. in. Alicji Tysiąc, R. R. i Związku Nauczycielstwa Polskiego) to nic innego niż rachunek za wpływy Kościoła. W dwóch przypadkach naruszono nawet samo prawo do skargi – poprzez cenzurowanie i wstrzymywanie korespondencji z Trybunałem (sprawy Macieja Maksyma i Jacka Drozdowskiego).
Osiem spraw dotarło aż do Wielkiej Izby Europejskiego Trybunału Praw Człowieka. To zgromadzenie siedemnastu sędziów rozpatrujących odwołania (lub odesłania) w najbardziej skomplikowanych przypadkach. Były to:
1) Hutten-Czapska, skarga 35014/97 – wygrana 17:0 i zakończona ugodą z polskim rządem co do zadośćuczynienia (chodziło o prawa właścicieli nieruchomości)
2) Broniowski, skrga 31443/96 – wygrana 17:0 i zakończona ugodą z polskim rządem co do zadośćuczynienia (chodziło o mienie zaburzańskie)
3) Gorzelik, Kołodziejczyk i Sowa, skarga 44158/98 – przegrana 0:17 (chodziło o „Związek Ludności Narodowości Śląskiej„)
4) Kudła, skarga 30210/96 – wygrana 17:0 co do naruszenia artykułów 5 § 3 i 6 § 1 oraz 16:1 co do naruszenia artykułu 13
5) Musiał, skarga 24557/94 – wygrana 16:1 co do naruszenia artykułu 5 § 4
6) Janowski, skarga 25716/94 – przegrana 5:12 co do naruszenia artykułu 10 (chodziło o nazwanie strażników miejskich „ćwokami” i „głupkami”)
7) Mikulski, skarga 27914/95 – zakończona bez wyroku za 20 tys. zl od rządu polskiego
8) Humen, skarga 26614/95 – przegrana 0:17 co do naruszenia artykułu 6 § 1
Spośród nich, sprawy 1-6 otrzymały najwyższy poziom ważności „case report” czyli wpływają na orzecznictwo całego trybunału. Sprawy Mikulskiego i Humen były pod tym względem mało znaczące (niski priorytet 3). W przypadku Hutten-Czapskiej i Broniowskiego ugoda z rządem polskim nastąpiła po obietnicy, że sporne sprawy zostaną uregulowane ustawą. Nawet jeśli trudno mówić o żelaznej regule to strategia „możecie nic nie robić, porozmawiamy po wyroku Wielkiej Izby” narzuca się nieodparcie. Poza tym Piotrowi Mikulskiemu rząd po prostu zapłacił 20 tys. zł za zakończenie sprawy bez wyroku Wielkiej Izby. Sama praktyka tzw. „friendly settlement” jest znacznie bardziej powszechna. Z reguły można dogadać się z rządem na 2-10 tysięcy złotych. Propozycję rządu można bez żadnych konsekwencji odrzucić (R.R. przeciwko Polsce, pkt 96), ale stosowane jest połączenie kija i marchewki – rząd wmawia, że lepszy wróbel w garści niż gołąb na dachu, jednocześnie strasząc, że odrzucenie oferty spowoduje utratę statusu ofiary (R.R. przeciwko Polsce, pkt 92). Trudno uznać, że nie bywa to próba uniknięcia odpowiedzialności niskim kosztem, skoro w sprawie Krawczak przeciwko Polsce rząd zaproponował niską rekompensatę a skończyło się na uznaniu naruszenia dwóch artykułów Konwencji i znacznie wyższej rekompensacie.
W czterech przypadkach uznano, że Polska dopuściła się dyskryminacji – Grzelak (dyskryminacja niewierzących), Kozak oraz Bączkowski (homoseksualiści) i Łuczak (sprawa KRUS-u). W jednym przypadku uznano naruszenie wolności sumienia. Była to sprawa Janusza Jakóbskiego (18429/06), buddysty zmuszanego w więzieniu do jedzenia mięsa. Państwo Grzelakowie po dziewięciu latach (!) wygrali z gehenną lekcji religii w szkołach publicznych (oczywiście w tej sprawie do dzisiaj nic się nie zmieniło). Wszystkim sprawom nadano poziom ważności 1 czyli uznano je za bardzo ważne, wpływające na przyszłe rozstrzygnięcia. Tylko ok. 7% wyroków przeciwko Polsce tak zaklasyfikowano. Janusza Jakóbskiego reprezentował adwokat Bartłomiej Sochański a rodzinę Grzelaków – najpierw adwokat Maria Wentland-Walkiewicz z Łodzi a później Monika Hartung i Jan Ciećwierz z Kancelarii Wardyński i Wspólnicy. Trzy potencjalnie bardzo ważne skargi na naruszenie wolności sumienia i wyznania wnioskodawcy wycofali: Polski Autokefaliczny Kościół Prawosławny oraz Henryk Bulski z Częstochowy i Danuta Nowak z Rzeszowa w sprawie lekcji religii w szkole (tę na szczęście do końca doprowadzili Grzelakowie). Czy sprawa słynnego „i 3” stanie się trzecią polską wygraną batalią w trybunale strasburskim po kampaniach zaburzan i kamieniczników – czas pokaże.
07.11.2012: 1 kwietnia 2011 roku weszła w życie nowa „Zasada 61” Zasad Sądu. Dotyczy spraw pilotażowych w przypadkach w których występuje (lub może wystąpić) wielu podobnie poszkodowanych z powodu złego prawa krajowego, prowadzącego do naruszania praw człowieka. Przełomowe pod tym względem były właśnie sprawy Hutten-Czapskiej i Broniowskiego. Tym samym Polska może się poszczycić wkładem w rozwój Europejskiego Trybunału Praw Człowieka – poprzez doprowadzenie do sformalizowania procedury postępowania w przypadku wielu ofiar głupiego prawa.
Zob. informacja prasowa, treść Zasady 61 oraz przypadki zastosowania spraw pilotażowych.
Z prawdziwym zainteresowaniem, niecierpliwie czekam na konkretne efekty. Pozdrawiam.
Wszyscy czekamy a wręcz wszyscy czekają. Zdobyć wyrok ETPCz po przebrnięciu przez polskie sądownictwo to praktycznie podróż życia. W szczególnie skomplikowanych sprawach na wyrok czeka się 9 (dziewięć) lat i raczej na to trzeba się nastawić (rekordziści czekali ponad 12 lat na wyrok Wielkiej Izby). Do tego trzeba dodać „to co w Polsce” i tu mamy duże szanse załapać się na naruszenie art. 6 par. 1 Europejskiej Konwencji Praw Człowieka (wieloletnie postępowanie bez widocznego końca). Łącznie w wariancie pesymistycznym do 15 lat a w realistycznym 10. A to wszystko dlatego, że ktoś 19 czerwca 1997 roku dopisał „i 3” do projektu ustawy. To tylko pokazuje kto rządzi tym krajem. Ważne moim zdaniem są dwie rzeczy – to, że obnażyliśmy to bezprawie w całej nagości i to, że ten ostatni słoń w oddali staje się namacalny. Zwłaszcza namacane zostało, że w sprawie „i 3” zastosowanie ma nowa Zasada 61. Co jeszcze może się przydać.