Perełka z cyklu „naród pisze do urzędu”. Pewna matka tak się przeraziła wiadomością, że jej syn złożył skargę na proboszcza, że błagała GIODO, by jakoś to ukręcił. A najlepiej mu odpisał żeby to załatwił „kanonicznie” i ze świadkami jak Pan… Michalik przykazał. Akurat z tego zdania najlepiej wyziera opieka duchowa Przewielebnego Księdza Proboszcza, który dzwonił w tej sprawie dzień wcześniej, chociaż dwa listy z Biura GIODO – z 30 czerwca i 25 sierpnia – udało mu się zignorować. 28-go września Skarżący opisał mi tę rozmowę w emailu: „Mama odebrała telefon przy mnie. Po dłuższej chwili powiedziała „wie pan, nie mogę teraz rozmawiać”. Coś mnie tknęło i spytałem czy to przypadkiem nie ksiądz dzwoni. Mama powiedziała wówczas: „niech ksiądz poczeka dam syna do telefonu”. Spytałem w jakiej sprawie a ona na to, że chodzi o wystąpienie. Nie podszedłem do słuchawki. Potem (po skończonej rozmowie przez telefon) coś mówiła o dwóch świadkach, że trzeba iść do mojej parafii„.
Metropolicie Częstochowskiemu gratulujemy proboszcza – zbyt tchórzliwego, by odpisać Skarżącemu i GIODO, lecz dość odważnego, by załatwiać to na telefon i przez matkę.
Mocne O_o
Oto przykład, jak nauka dominikanina Torquemady, prekursora świętej inkwizycji, działa po dzisiejszy dzień. Donosów na członków własnej rodziny wbrew pozorom nie wymyślił Stalin. On je tylko zapożyczył z Krk.
Przez tę sektę, kobiecinie na łeb padło. Smutne i żałosne.
hehe 🙂
Takich ludzi jest dużo jeszcze. 🙁 Moja matka też pewnie by się podobnie zachowała, bo na emeryturze jej całkiem odbiło i nie robi nic innego tylko radia Maryja słucha i do kościoła gania kilka razy w tygodniu. Chyba to wynika trochę z ciemnoty i braku innych zainteresowań tych ludzi, bo gdyby byli otwarci na świat i usiłowali czegoś się dowiedzieć to na pewno by tak się nie zachowywali.
A ja tą kobiecinę rozumiem. Ona przecież przez całe życie była indoktrynowana przez własną rodzinę, Kościół, środowisko. Nie miała zapewne nawet możliwości szerszego spojrzenia na świat, jakie nam teraz jest dane. A w dodatku jako osoba stara jest „niereformowalna”, to cecha większości ludzi w podeszłym wieku, niewykluczone, że i my kiedyś tacy będziemy. Poza tym, jak wszystkie matki kocha swoje dziecko i jeśli uważa, że je „ratuje”, to to robi, nawet wbrew niemu. Takich ludzi nie przekonamy, nie zmienimy im poglądów. „Nie przesadza się starych drzew.” No i jest jeszcze presja społeczna. Jak zrozumiałem oni są z małego środowiska, a tam jak wiadomo autorytet to ksiądz, wójt, piekarz i aptekarz – z akcentem na ksiądz. Ona chce uchronić syna i siebie samą przed społecznym ostracyzmem, co jest w pewnym stopniu zrozumiałe, zwłaszcza, że to przecież kobieta. One zawsze bardziej niż mężczyźni liczą się z opinią środowiska, w którym żyją.
Reasumując – należy współczuć i jej, i jej synowi.
Toteż nie mam do niej pretensji o ten list. Widać czarno na białym, że powstał z inspiracji tchórzliwego księdza.