Nie to nas oddziela, że nie odnajdujemy chęci do apostazji ani w Komisji Wspólnej, ani w in vitro, ani w bitej śmietanie lecz, że tego, co jako apostazja czczone było, nie odczuwamy jako sakrament, lecz jako politowania godne, jako niedorzeczne, jako szkodliwe, nie tylko jako błąd, lecz jako teatrzyk dla idiotów.
Zaprzeczamy apostazję jako wystąpienie z Kościoła.
Od początku czyli od maja 2010 przypuszczałem, że mit „apostazji kanonicznej” to syreni śpiew, który ukrywa odebranie Polakom praw obywatelskich. Jeśli coś okazało się być zaskoczeniem to chyba tylko to jak wiele praw odebrano Polakom tą jedną genialnie prostą zasłoną dymną. A oto jak z nią walczyliśmy.
Najpierw stosując rozpoznanie walką stworzyliśmy nową dziedzinę nauki – prawo eksperymentalne. Zderzaliśmy ze sobą jądra doktora Wiewiórowskiego z jądrami arcybiskupów i sprawdzaliśmy co się stanie. Powstawały atomy antypolonu. Po odrobieniu lekcji z tych eksperymentów w kolejnym kroku stworzyliśmy coś zupełnie nowego, coś co można określić jako „demokratyczny wigilantyzm”. To znaczy, że nie używamy ani brzydkich wyrazów ani przemocy (jeśli nie liczyć zabijania śmiechem, bo sytuacji nie da się brać poważnie), ale nie negujemy stosowania pewnej formy wigilantyzmu (zob.: Prawniczy słownik wyrazów trudnych, Wrocław 2005) w obronie swoich praw. Do czego doprowadzili Ewa Kulesza i Michał Serzycki, którzy – jak przystało na V kolumnę Kościoła – oddali niepodległość Polski w ręce Episkopatu. Gdyby nie Wystap.pl, rzeczniczka prasowa GIODO nadal by karmiła sporadycznych skarżących prawem kanonicznym i klerykalnymi bzdurami, którymi zastąpiono Kodeks postępowania administracyjnego. Z kolei trzeci GIODO czwartej kadencji nie mógł dobitniej pokazać, że prawo to wola silniejszego a silniejszym jest ten kto ma papier z orzełkiem. Można było rozmawiać jak Polak z Polakiem, ale Wojciech „Wiewiór” Wiewiórowski jak przystało na porządnego ministra rozumie tylko język siły. Ośmielił się nawet powiedzieć – z głowy czyli z niczego – że on nie ma pretensji o to, że zmusza ludzi do walki z nim w sądach administracyjnych czyli o to, że skarżący odejmują sobie od ust, by sędziowie kazali mu wyegzekwować to o czym mówi nie tylko polski rząd i on sam, ale nawet instrukcja Serzycki-Budzik na którą sam się powołał: „Fakt wystąpienia z Kościoła jest odnotowywany w księdze chrztów„. My też jesteśmy wielkoduszni, bo nie mamy pretensji o to, że jest najbardziej skompromitowanym i ośmieszonym urzędnikiem państwowym w Polsce. Weszliśmy w tę grę w chickena wiosną 2011 i jesteśmy w tym naprawdę dobrzy, co Pani Dyrektor Monika Krasińska by potwierdziła gdyby mogła. Naszą bronią są Internet i skanery. Siłą – jasny cel, doskonała organizacja, współdziałanie i przygotowanie, wykładniczo rosnące doświadczenie, korzystanie z przysługujących praw, znajomość prawa i mechanizmów rządzenia, nieprzerwanie dochodzące posiłki, nieograniczone możliwości testowania gotowców, dary serca na walkę z „i 3”, cierpliwość, wytrwałość i wysokie morale. Motywacją – walka o niepodległość Polski oraz własną godność. Jeszcze za to nie biją więc w porównaniu z Historią warunki mamy wręcz komfortowe – trzeba tylko płacić, czekać i znosić poniżenie. Efektem – niewidzialny Ajgajon, którego nie można ani pokonać ani zatrzymać. Członkowie Wystap.pl są na wszystkich etapach od posiłków (etap 4) do szpicy natarcia przed Naczelnym Sądem Administracyjnym (etap 22). W miejsce jednej odciętej głowy wyrastają dwie nowe. Zresztą GIODO musi zakładać, że każde pierwsze umorzenie w etapie 8 trafi do NSA w etapie 20 więc i tak musi je zrobić na zicher a to trwa 3-6 miesięcy tańca na linie. Pomijając ośmieszenie i ujawnienie jako ekspozytura Kościoła, dzięki Wystap.pl Biuro GIODO straciło co najmniej setki roboczogodzin – cr?me de la cr?me „demokratycznego wigilantyzmu”. Gdyby nie kontrolowana przez Episkopat sekta Milewczyka i wynikający z jej działalności brak powszechnej świadomości pozbawienia prawa do ochrony danych osobowych w instytucjach kościelnych to już byśmy wygrali zatkaniem Biura GIODO. Pięciuset spraw po 10 złotych sztuka w ciągu roku nawet doktor Wiewiórowski nie da rady umorzyć a tyle można mu było załatwić. Niestety, mając przeciwko sobie z jednej strony połączone siły państwa (GIODO+RPO+WSA), z drugiej – KEP, z trzeciej – sektę apostatów, z czwartej – miotający się jak kura bez głowy Ruch Palikota a za sobą – siedem lat prania Polakom mózgów o jakiejś apostazji, efekt był skromniejszy i dali radę to poumarzać, spychając nas do Długiego Marszu. Co ich jednak nie ratuje, bo osiągnęliśmy zdolność kontynuowania natarcia na wszystkich czterech wyznaczonych kierunkach. Jeśli łatwiej pokonać Polskę niż „i 3” to niech tak się stanie tylko proszę potem nie oczekiwać, że wszyscy będą chcieli umierać za to kondominium. Osiągniemy więcej niż Hiszpanie mimo, że ich „GIODO” Artemi Rallo był „ich” a nasz jest Kościoła. Tak naprawdę to już osiągnęliśmy… Strategia Ajgajona okazała się być niesamowicie wydajnym mechanizmem obrony swoich praw. O ile z ogólnej puli skarg trafiających do Biura GIODO do Naczelnego Sądu Administracyjnego skarżący „dociągają” około 1% (patrz: sprawozdania GIODO), to w naszym segmencie jest to teoretycznie 100%, ograniczone jedynie kooperatywnością i wytrwałością skarżących. Bije nawet na głowę pozew zbiorowy, który w zamyśle miał być jego kodyfikacją (w bardzo wąskiej klasie spraw): do skarg kasacyjnych można ją rozwidlić na dziesięciu adwokatów, uzyskując więcej argumentów i punktów widzenia niż przy pozwie zbiorowym mógłby przedstawić nawet profesor prawa a także możliwość wielokrotnego eksplorowania zdań odrębnych w poprzednich wyrokach. Potrafimy nie tylko ściągnąć kibiców i media, ale także zmieniać kolejność procesów poprzez nieudane doklejanie kolegi. Dzięki przetestowaniu tego w WSA, pierwsza sprawa przeciwko GIODO została wygrana, bo udało się wpędzić sędziów w pułapkę przesuwając Roberta Biniasa z miejsca drugiego na pierwsze. Summa summarum zamiast jednego prostego procesu dwudziestu osób jest medialny supermaraton dwudziestu coraz trudniejszych procesów
w ciągu dwóch lat. Dzięki temu nawet jeśli wszystko przegramy to ktoś się w końcu tak wkurwi, że załatwi w rządzie zmianę ustawy od samego wkurwienia. W której kwiaciarni będzie wtedy pracował doktor Wiewiórowski tego naprawdę nie wiem.
Zorganizowany wigilantyzm jest zjawiskiem wyjątkowym, pokazującym słabość państwa np. w wyniku wojny domowej lub państwa in statu nascendi. W Europie jedynym znaczącym przypadkiem było powstanie The Ulster Defence Association w 1971 roku (Irlandia przeciwko Wielkiej Brytanii, punkt 46). Niestety udało nam się zostać drugim. Zatrważający jest poziom delegitymizacji III RP do którego doszło. Wygląda to prawie jak walka z apartheidem. Niedawno rozmawiałem z panem, który zapowiedział, że już zbiera do świnki na walkę z GIODO w Naczelnym Sądzie Administracyjnym chociaż jeszcze schodzi z dziesiątek czyli nie dostał pierwszego umorzenia za 5 złotych. Wojciech „Wiewiór” Wiewiórowski od dwóch lat umarza skargi na parafie z powodu „i 3”, ale jeszcze nie wie na jakiej podstawie, to znaczy – jakiego koloru jest zebra Wiewiórowskiego. Ponieważ Wojewódzki Sąd Administracyjny w Warszawie też nie wie, używa pięknego słowa „hipotetycznie”. To znaczy – zebra Wiewiórowskiego chyba jest biała, ale na wszelki wypadek musi się hipotetycznie zastanowić co by było gdyby była czarna. Rozprawy w nim są żenującą (miejmy nadzieję, że dla wszystkich) farsą, którą trzeba odbębnić żeby dojść do NSA. Tyle dobrego, że nie trzeba tam w ogóle jechać – można kupić przepustkę do NSA czyli uzasadnienie wyroku za 100 złotych z dostawą do domu. W naszym żargonie został dzięki temu Biurem Przepustek. Na co komu takie państwo? Chcieliśmy obalić „i 3” żeby uratować III RP a już prawie obaliliśmy III RP żeby uratować „i 3”. Nic dziwnego – nie można mieć dwóch rzeczy na raz. Przed 1989 rokiem państwo nie zajmowało się katechizacją więc broniło – czasem aż nazbyt gorliwie – wolności sumienia i wyznania (zob. dekret z 1949 roku powyżej). Po 1989 roku nie tylko zaczęło ją „organizować”, ale i finansować więc siłą rzeczy nie może bronić wolności sumienia i wyznania (co zresztą pokazała dobitnie sprawa Grzelak przeciwko Polsce).
W czerwcu 2010 w manifeście programowym przewidywałem:
Od dzisiaj każdy Polak nosi buławę w plecaku i każdy może przejść do historii. Wystarczy jeden uczciwy proces a po trupie instrukcji biskupów dojdziemy do wolnej Polski. Jeśli ktoś powie, że walczymy z Kościołem to będzie oczywiście miał rację, ale będzie to oskarżenie Kościoła a nie nas. Tam gdzie wszystko jest polityczne tam walka o cokolwiek jest polityczna. Tam gdzie wszystko jest ?wyjaśnione? i ?uzgodnione? przez Kościół tam walka o cokolwiek jest walką z Kościołem. Dla nas taki zarzut to wręcz komplement a co najmniej dowód uznania świadomości obywatelskiej.
Sprawdziło się co do joty, bo dokładnie tyle nam dano (a i to – jak napisałem – dzięki pomaganiu szczęściu) a GIODO w chwili szczerości sam przyznał w TOK FM, że nie będzie wydawał decyzji „osobom nienależącym”, bo jest związany uzgodnieniami z Episkopatem z 2009 roku. Po tym „wypadku przy pracy” GIODO sam się więc odwołał od korzystnego dla siebie wyroku „z przyczyn formalnych choć nie merytorycznych„, jak to ujął na mównicy sejmowej. Wywracając przy tym do góry nogami całą swoją wcześniejszą linię, na czele z pytaniem proboszczów o czym jest dekret Papieża Benedykta XVI „Omnium in mentem”. „Przyczyny formalne choć nie merytoryczne” oznaczają, że doktor Wiewiórowski chce zmienić rękoma sędziów Naczelnego Sądu Administracyjnego sens ustawy na którym sam się wielokrotnie opierał, pisząc wprost o „instrukcji KEPu o apostazji„, bo z powodu Roberta musiał przerobić swoje własne stanowisko żeby nadal nic nie móc a pomaga mu w tym zaufany człowiek Kościoła – adwokat Krzysztof Wąsowski. Miesiąc po wyroku furtka, którą raz udało się przejść się zatrzasnęła i kolejne osoby w identycznej sytuacji prawnej nawet wsparte przez powołującego się na ten precedens adwokata na to samo liczyć już nie mogły. Mówiąc językiem wojskowym, Robert Binias prowadzi operacje specjalne na głębokich tyłach przeciwnika, ale ten jeden uczciwy proces i tak nam wystarczy – zgodnie z obietnicą z czerwca 2010 dojdziemy na nim do wolnej Polski. Niewykluczone, że aby posprzątać po tej eksplozji granatu w szambie najpierw kolor „zebry Wiewiórowskiego” określi co najmniej uchwała siedmiu sędziów (art. 15 par. 1 pkt 2 ustawy Prawo o postępowaniu przed sądami administracyjnymi) a potem jak już się przejaśni czego dotyczy „i 3”, drugą uchwałą uchwalą co z tym pasztetem zrobić (art. 15 par. 1 pkt 3). To ostatni dzwonek żeby państwo odzyskało legitymację i autorytet. Skądinąd jest po prostu skandalem, że „i 3” wywołało „rozbieżności w orzecznictwie” tych samych kilku sędziów (!) w ciągu kilku miesięcy. Szykuje się proces stulecia w NSA w okolicach maja. Zapraszamy arcybiskupów, premierów, ministrów, posłów, ekspertów prawa wyznaniowego, działaczy laickich, dziennikarzy oraz Mariusza Gawlika. Zobaczyć po trzech latach GIODO ręka w rękę i ramię w ramię z kościelnym współprzewodniczącym Komisji Majątkowej czyli zalegalizowanej mafii to tak jakby przejść przez dziewiąte wrota żeby zedrzeć maskę z III RP.
Wojna polsko-wiewiórowska trwa już dwa i pół roku czyli rok dłużej niż polsko-jaruzelska i „Wiewiór” może sobie jeszcze trochę poumarzać, ale ani nieprzebyta dla laika matnia procedur ani poważna bariera finansowa nie uratowały go przed jedynym w historii Polski (nadchodzącym) samoświadomym supermaratonem procesów w Naczelnym Sądzie Administracyjnym. Jak uczył Jan Paweł II – nie można wygrać wojny z własnym narodem. Trzeba było studiować encykliki zamiast żreć kremówki to by wiedział. Po wyniszczającej bitwie na gotowce, kilku rajdach i wykazaniu, że „apostaci KEP-owscy” są państwowymi katolikami (bo to, że są kościelnymi pokazaliśmy już dawno), związaniu go walką przy bocznych gałęziach oraz pokonaniu tajnej broni KEPu – sekty apostatów do jego bezwarunkowej kapitulacji jeszcze daleko, ale przejęliśmy inicjatywę strategiczną. Za dwadzieścia lat w wolnej Polsce wszyscy będziemy kombatantami.
Żeby było bardziej Monty Python’owsko to walczymy z „i 3”, które nieprawnie dopisano do Ustawy o ODO czyli z czymś co w normalnym państwie prawa by nie miało prawa się zdarzyć czyli fałszowaniem sprawozdania komisji sejmowych!!!
GIODO i WSA powołują się na coś co nieprawnie znalazło się w ustawie, doskonale zdając sobie z tego sprawę na co tak GIODO jak i WSA otrzymali dowody! I co – i nic. Sędziowie, którzy powinni stać na straży prawa jawnie kpią z niego powołując się w swoich uzasadnieniach na nielegalne zapisy w Ustawie o ODO a nawet uniemożliwiają domaganie się wyjaśnienia prawomocności tych nieprawnych zapisów ustawowych?! Toż to albo Monty Python albo totalny serwilizm wobec KK!
A żeby było jeszcze bardziej kabareciarsko, to ani GIODO ani WSA nie potrafi się zdecydować czego owe „i 3” dotyczy. 🙂
Moi drodzy, żeby było najśmieszniej to my chyba obalimy to „i 3” jako dopisane w nocy 19 czerwca 1997 roku do projektu ustawy w stylu „lub czasopisma” zanim „Wiewiór” z sędziami sobie poukładają czy bardziej im się opłaca żeby dyskryminowało chrześcijan czy wyłączało kościoły spod ustawy.